25 lutego Dominik W. od rana pił alkohol. Gdy zgłodniał, ok. 14 postanowił pojechać z kolegą do pizzerii. Wnuk b. prezydenta miał samochód, ale nigdy nie zrobił prawa jazdy.
Jechał volkswagenem golfem od krawężnika do krawężnika, wjeżdżał na chodniki, uszkodził dwa auta. Potem porzucił auto na środku jezdni i usiadł na przystanku autobusowym. Tam zatrzymali go policjanci.
- Był agresywny, wyzywał nas. Mówił, że nie wiemy z kim zadzieramy i że jego dziadek da mu takich adwokatów, że oni wszystko załatwią – opowiadali przed sądem policjanci, którzy w szpitalu podczas pobierania krwi wdali się w szarpaninę z Dominikiem W. - Wyzywał nas od policyjnych k...w i pisowskiej policji. Kopnął mnie w udo – wspominała policjantka.
- Dominik W. miał w organizmie 2,08 promila alkoholu – mówi Michał Kroplewski z Prokuratury Rejonowej w Gdańsku.
Na Dominiku W. ciążą zarzuty sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, uszkodzenia mienia, znieważenia policjantów i zmuszania ich do odstąpienia od czynności służbowych. Grozi mu 12 lat więzienia.
- To była głupota z mojej strony. Przyznaję się do prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości oraz uszkodzenia pojazdu. Do reszty nie – powiedział w sądzie Dominik W.
Dziś sąd dokończy przesłuchanie świadków oraz zdecyduje, czy wnuk Lecha Wałęsy pozostanie w areszcie.
Wnuk Wałęsy straszył policjantów dziadkiem
2018-07-31
4:56
Przed Sądem Rejonowym Gdańsk-Południe rozpoczął się wczoraj proces Dominika W. (22 l.), wnuka Lecha Wałęsy (75 l.), oskarżonego m.in. o sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Funkcjonariuszy, którzy go zatrzymali, straszył wpływowym dziadkiem.