Zwołana w poniedziałek wczesnym popołudniem konferencja prasowa Jarosława Gowina wywołała małe trzęsienie ziemi. Szef Porozumienia i były już wicepremier poinformował o swoim odejściu z rządu i wskazał, kto zajmie jego miejsce. - (...) Uważam, że wybory powinny być przesunięte, że termin 10 maja nie wchodzi w grę. Dlatego jako posłowie Porozumienia zaproponowaliśmy naszym koalicjantom ze Zjednoczonej Prawicy poprawkę polegającą na wprowadzeniu vacatio legis trzymiesięcznego, rozstrzygającego o przełożeniu terminu wyborów. Ta propozycja nie została przez naszych koalicjantów przyjęta. Ponieważ nie przekonałem ich do tego, podaję się do dymisji - mówił krakowski polityk. Jego słowa miały dużą wagę, ale nie mniejszą konsternację wywołało tło, na którym wystąpił Gowin. Za jego plecami zobaczyliśmy stłoczonych posłów, którzy za nic mieli zalecane 1,5 metra odstępu!
Posłowie Porozumienia nie dość, że stali stłoczeni obok siebie, nie zachowując środków ostrożności, to nie zadbali także o żadne dodatkowe zabezpieczenie. Choćby zakładając maseczki. Czyżby nie znali najnowszych zaleceń rządu, który sami współtworzą? W kwestii zasad bezpieczeństwa w miejscu pracy wytyczne są akurat jasne i przejrzyste - wszyscy pracownicy są zobowiązani do zachowania co najmniej 1,5-metrowego odstępu od siebie.
Sejm dla posłów od Jarosława Gowina jest miejscem pracy. Dla wszystkich pozostałych także. Należy zatem pamiętać, że narzucając cokolwiek obywatelom, warto samemu dać dobry przykład. Gwizdanie na wprowadzone przez siebie zakazy nie skończy się dobrze!
Zobacz także: Czy rząd upadnie? DRUGIE DNO dymisji Gowina. Eksperci nie mają wątpliwości