"Super Express": - Od poniedziałku obowiązuje ustawa śmieciowa, która w zasadzie zmusza do segregacji śmieci, a więc postawy proekologicznej. Tej postawy zabrakło ministrowi środowiska, który wyrzuca wszystko w jednym worku. Nie powinien świecić przykładem?
Stanisław Żelichowski: - Szczerze mówiąc, bardziej martwi mnie to, że ta ustawa tak, a nie inaczej została wdrożona. Do społeczeństwa trzeba trafić w określony sposób. Jeżeli ustawa powstała już dwa lata temu, to był czas, żeby przeprowadzić konsultacje ze wszystkimi samorządami. Dać im szansę zadawania pytań. Wiem, że nowocześniej jest umieścić coś w Internecie, tylko nie każdy tam zajrzy i teraz mamy problemy. Pan Korolec odpowiada za to, co dzieje się w tym zakresie, i zaniedbał kilka spraw.
>>> Minister Marcin Korolec: Przepraszam, że nie segregowałem śmieci
- Może się w tym wszystkim pogubił, skoro sam nie potrafi zastosować się do zapisów ustawy, którą przygotował jego resort.
- No tak, powinno być tak, że przykład idzie z góry. Nie chciałbym jednak oceniać tego w kategoriach personalnych. Ja mogę zapewnić, że śmieci segreguję.
- I to pochwalamy. Jednak rozmawiając z wiceszefem Szwedzkiej Agencji Ochrony Środowiska, dowiedzieliśmy się, że u naszych sąsiadów zza morza takie zachowanie spotkałoby się z olbrzymim ostracyzmem opinii publicznej. O dobry przykład chodzi. Jest aż tak źle z naszymi standardami?
- Wie pan, dobry projektant, kiedy buduje most, sam pod nim staje, udowadniając, że to dobra konstrukcja i nic złego się nie stanie. Tu powinna być taka sama zasada.
- Zastanawia mnie jeszcze jedna sprawa - początkowo pan minister szedł w zaparte i przekonywał, że segreguje śmieci. Potrzebował pół dnia, żeby stwierdzić, że jednak się nie popisał. Nie ma pan wrażenia, że to taka choroba polskiej polityki, która nie pozwala przyznać się do błędu i za niego przeprosić?
- Pewnie tak. Wrócę do standardów, o których pan mówił. Niestety, jest tak, że trochę inne obowiązują w "starej Unii" i inne w "nowej". Minister powinien świecić przykładem, a nie iść w zaparte. Z błahej sprawy zrobił się problem. Gdyby od razu przeprosił, nie mielibyście takiego używania.
- Na pewno nie pozwolił, żebyśmy się nudzili. Nie on jedyny zresztą. Podobne syndromy widzę u innych polityków. Hanna Gronkiewicz-Waltz lubiła postawić na swoim, np. w kwestii paraliżu komunikacyjnego w stolicy, a kiedy zorientowała się, że taka postawa jednak jej szkodzi, zaczęła przepraszać. Za późno.
- Inne cechy musi mieć pracownik samorządowy, który powinien być kontaktowy, bliski ludziom, a inne minister konstytucyjny.
- Ale te same cnoty powinny obowiązywać wszystkich - szczerość i pokora.
- To nie ulega wątpliwości.
Stanisław Żelichowski
PSL. Szef sejmowej Komisji Ochrony Środowiska