„Super Express”: – Wasza piętrowa intryga, by 10 maja przeprowadzić wybory korespondencyjne, ewidentnie spaliła na panewce i zamieniła się w teatr absurdu. Dostrzegają to już nawet pana koledzy partyjni. Pan też?
Stanisław Karczewski: – Obowiązkiem rządzących jest przeprowadzenie wyborów. Zobowiązuje nas do tego konstytucja, ale to nie nasza wina, że mamy epidemię koronawirusa.
– O koronawirusa nikt was nie wini. Winią was za to, jak w tej sytuacji wybory chcecie przeprowadzić. Przez ponad miesiąc forsowaliście pomysł wyborów korespondencyjnych, których, co było wiadomo od początku, nie uda się zorganizować.
– Pomysł był wykonalny i przeprowadzilibyśmy głosowanie korespondencyjne, gdyby pan marszałek Grodzki dwa tygodnie temu zrobił to, co pospiesznie wykonał w sposób zaskakujący senatorów PiS we wtorek wieczorem. Czyli przeprowadził debatę i głosowanie nad tą ustawą oraz przekazał ją do Sejmu. Te dwa tygodnie wystarczyłyby, żeby 10 maja zorganizować wybory korespondencyjne i sprawnie je przeprowadzić.
– To już przeszłość. Zajrzyjmy w przyszłość. Co dalej? 10 maja nadal mają odbyć się wybory, bo nadal nikt ich nie przełożył
– Termin 10 maja, co już mówili wicepremier Sasin i minister Dworczyk, nie wchodzi w grę. Nadal jednak chcemy przeprowadzić wybory jak najszybciej, by temperatura sporu politycznego opadła i nie przeszkadzała w walce z koronawirusem i jego gospodarczymi konsekwencjami. Na tym trzeba się skupić. Opozycja woli jednak torpedować wybory, bo wie, że ma zaskakująco słabą kandydatkę, i liczy, że w innym terminie uda się jej słabości przykryć.
– To są problemy Platformy. Naszym problemem jest to, że nadal nie wiemy, kiedy i jak wybory się odbędą. Nawet pana kolega z senackiego klubu PiS Jan Maria Jackowski mówi, że nikt dziś na 100 proc. nie wie, jak sprawa organizacji wyborów się rozstrzygnie. Przecież to wywieszenie białej flagi.
– To nie jest wywieszenie żadnej białej flagi.
– Nazwijmy to więc przyznaniem, że stworzyliście chaos tak duży, że nikt nie wie, co się dzieje.
– Ja wiem, co się dzieje.
– A wie pan, co się z wyborami wydarzy?
– Tego nie wiem…
– Czyli biała flaga…
– Broń Boże! Sytuacja jest tak dynamiczna, że nie powiem panu, jak się ona rozwinie. Mogę powiedzieć, jakie mamy intencje.
– To już wiemy – jak najszybsze przeprowadzenia wyborów. Pytanie brzmi, w jaki sposób?
– To się okaże. Na pewno w interesie państwa jest to, żeby wybory odbyły się jak najszybciej, by uniknąć chaosu politycznego. To opozycji zależy na odwlekaniu wyborów, by odbyły się w dogodnym dla niej terminie. Na to zgody być nie może.
– Wrócę do senatora Jackowskiego. On przyznaje rację opozycji, twierdząc, że być może najlepszym wyjściem z tego klinczu będzie ogłoszenie stanu klęski żywiołowej. Może warto go posłuchać?
– Musimy postępować racjonalnie, pragmatycznie i zgodnie z prawem.
– Stan klęski żywiołowej i zawarta w nim możliwość odłożenia wyborów jest zgodna z prawem.
– Dobrze, a mogę teraz ja zadać panu pytanie?
– Proszę bardzo.
– Jakie chciałby pan wprowadzić rozwiązania w walce z koronawirusem, których my nie wprowadziliśmy, a które daje stan klęski żywiołowej?
– Przecież chodzi o to, żeby skorzystać z możliwości odłożenia wyborów, które stan klęski żywiołowej daje.
– No tak, ale nigdzie nie jest napisane, że możemy wprowadzić stan klęski żywiołowej po to, żeby przesunąć datę wyborów.
– Ale skoro jest to narzędzie, to po co szukać innych tak skomplikowanych rozwiązań, że sami się już w nich pogubiliście?
– Tyle że nam zależy, żeby przeprowadzić wybory jak najszybciej.
– No dobrze, to proste pytanie: w jaki sposób chcecie to zrobić?
– Nie wiem, w jaki sposób. Wiem natomiast, że w momencie, kiedy rozmawiamy, najlepszym rozwiązaniem jest przeprowadzenie korespondencyjnych wyborów 23 maja. Wariantów jest bardzo wiele, ale to wydaje mi się najrozsądniejsze.
– Ale w jaki sposób? Bo żeby to zrobić, trzeba by najpierw odrzucić weto Senatu ws. ustawy o wyborach korespondencyjnych. A z tym najwyraźniej będziecie mieli problem.
– Jako chirurg nie lubię dywagować na temat niepewnych zdarzeń z przyszłości. Wolę rozmawiać o faktach.
– Fakty są takie, że marszałek Witek wysłała zapytanie do prezes TK, czy może sobie przełożyć termin wyborów bez ustawy o wyborach korespondencyjnych. Rozumiem, że nie jesteście pewni większości w Sejmie i szukacie ratunku u przyjaciółki Jarosława Kaczyńskiego?
– Pani marszałek zadaje takie pytanie i zobaczymy, jaka będzie odpowiedź. Ja tego nie wiem i będę to komentował, kiedy odpowiedź już będzie. Co do głosowania, to jestem pewien, że cała koalicja zagłosuje razem.
– A nie boi się pan, że stanie się inaczej i większość sejmowa wymknie z rąk?
– Jestem przekonany, że koalicja będzie trwała i dalej będzie pracować dla dobra Polski.
– Michał Wypij z Porozumienia mówił w Radiu Plus, że jest wystarczająca liczba posłów ugrupowania Jarosława Gowina, by wybory korespondencyjne ostatecznie odrzucić. Co wtedy?
– Ja mam inne dane. Bo też liczymy. Zresztą inny poseł mówił, że nie opuszczą koalicji Zjednoczonej Prawicy i dalej będą wspierać rząd Mateusza Morawieckiego.
– Sami nie wyjdą. Pytanie, czy ich wyrzucicie, jeśli nie zagłosują za wyborami korespondencyjnymi? Bo takie groźby już się pojawiały.
– Bardzo bym chciał, żeby zagłosowali jednak razem z nami.
– Ale pewności pan nie ma, że się większość uzbiera?
– Nikt nie jest w 100 proc. pewien przyszłości. Ale mam nadzieję, że posłowie Porozumienia zagłosują za ustawą o wyborach korespondencyjnych i 23 maja będziemy mogli w nich zagłosować.
Rozmawiał Tomasz Walczak
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj