Dziś zajmiemy się posłami naszego Sejmu, którzy do perfekcji opanowali popadanie w stany euforyczne na koszt podatnika, czyli umiejętność dojenia zgodnie z prawem. Jeszcze tak niedawno opisywaliśmy koryfeusza wśród sejmowych dojarek - Adama Hofmana, niedościgłego łowcę "kilometrówki", czyli tysięcy złotych za nieprzejechane (nieprzeleciane) kilometry. W tej konkurencji były pisowczyk wyprzedził lidera Platformy Obywatelskiej i marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego.
Prawdziwa radość! Wreszcie w czymś PiS wygrał...
Ale w tej finansowo-sportowej konkurencji amatorzy nie mogli grać przecież pierwszych skrzypiec. Tu bryluje prawdziwy wybitny sportowiec, poseł PO - Roman Kosecki. Ten, niegdyś wybitny łowca goli i obecny wiceprezes PZPN, zapolował na "drobne". Jako piłkarski milioner posiada skromny "prawiepałacyk" wart 6 mln zł w Konstancinie koło Warszawy. Chociaż zaledwie 18 kilometrów od Sejmu, to słowo "koło" i zameldowanie w tymże Konstancinie pozwoliło Koseckiemu pobierać z Sejmu pieniądze na wynajem mieszkania w Warszawie. I pewnie milioner brałby te 2200 zł miesięcznie do dziś, gdyby "Super Express" nie opisał tego procederu przed dwoma laty. A wtedy "zamiejscowy" poseł Kosecki przestał brać z kasy Sejmu pieniądze na pokoik w stolicy. Uznał pewnie niestosowność takiej sytuacji, a może przestał po prostu odczuwać radość z dojenia Polaków. Tak czy tak 24 tys. zł, które pobrał w tej kadencji, nie zwrócił. Krętacz jak Hofman.
I na koniec jeszcze jedno zastrzeżenie. Obaj panowie działali w majestacie prawa, choć... niemoralnie. Dlaczego sięgali po nienależne im pieniądze? Bo mogli... Dzięki przyzwoleniu sejmowych kolegów i partyjnych szefów - reprezentujących przecież... dojonych Polaków.
PS Na stronie 2 piszemy o innych słynnych dojarzach i dojarkach.