Żeby Państwa nie nudzić szczegółami, opowiem rzecz w skrócie. Po dwóch latach śledztwa, 30 czerwca ubiegłego roku, Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga-Południe umorzyła postępowanie w sprawie organizacji lotu Tu-154M do Smoleńska. Zakończonego katastrofą i śmiercią 96 osób - polskiej delegacji na uroczystości katyńskie, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz załogi samolotu. Prokuratura umorzyła, co znaczy: nie dopatrzyła się nieprawidłowości w organizacji lotu. Ale warszawski sąd uwzględnił skargę córki i brata prezydenta Kaczyńskiego i nakazał śledztwo wznowić.
Tym razem, żeby rzecz skrócić, streszczę wypowiedź rzeczniczki praskiej prokuratury okręgowej, prokurator Renaty Mazur: w Kancelarii Premiera wykształciła się nieprawidłowa praktyka organizacji lotów VIP-ów, czego świadomość miał szef kancelarii Tomasz Arabski.
Podkreślmy - praktyka nieprawidłowa, czyli niezgodna z przepisami, o czym wiedział minister Arabski.
Od 10 kwietnia 2010 roku bez satysfakcjonującej odpowiedzi pozostaje pytanie, czy odpowiedzialni za lot do Smoleńska dopełnili wszystkich obowiązków. I drugie, ważniejsze - czy gdyby ich dopełnili, można było uniknąć katastrofy. Bo gdyby ich dopełnili - to może do lotu wtedy, na to konkretne lotnisko, po prostu by nie doszło.
Daleki jestem od obarczania ministra Arabskiego winą za katastrofę. Ale równie daleki jest od rozgrzeszania urzędnika państwowego Arabskiego, szczególnie że prokuratura mówi jasno o tym, że był świadomy nieprawidłowości. Oczywiście o skali odpowiedzialności decyduje sąd, nie prokuratura. Dlatego dobrze się stało, że sprawę wznowiono i być może trafi ona przed sądu oblicze.
Źle się jednak dzieje, że osoba, wokół której kręci się to poważne i bolesne śledztwo... w nagrodę za dobrą służbę w Kancelarii staje się jednym z najpoważniejszych - wielu twierdzi, że pewnym - kandydatów na stanowisko ambasadora RP w Hiszpanii. I choć to kandydatura spod serca samego premiera, to przed mianowaniem, tu w Polsce, należy wyjaśnić wątpliwości dotyczące... prawie ambasadora.
Dlatego powiem wprost: panie Arabski, jeszcze się nie pakuj!