Można oczywiście dyskutować, czy rzeczywiście PiS (31 proc.) jest już tak blisko lidera (33,2 proc.), jak w naszym badaniu. Faktem jest jednak słabnąca pozycja partii Donalda Tuska.
Szukając powodów tego stanu, najłatwiej odwołać się do spóźnionej reakcji premiera na oskarżenia komisji Anodiny po prezentacji przez MAK przyczyn katastrofy smoleńskiej. Ale to tylko jeden z powodów. Drugim, poważniejszym jest pewien rodzaj pogardy, z jakim działacze i ministrowie PO traktują Polaków.
Brutalne analizy posłanki Joanny Muchy na temat (bez)sensu stosowania niektórych procedur medycznych u starych ludzi; oburzające swoją wulgarnością uwagi posła Roberta Węgrzyna - tego, co by sobie lesbijki pooglądał - o mniejszościach seksualnych nie pozostały na pewno bez echa wśród wyborców. Dziś mamy kolejnego bohatera tej sztuki pogardy.
Oto minister finansów Jacek Rostowski zmniejszył drastycznie krwiodawcom, z grupy tych najcenniejszych, sumy, które mogą odpisać od podatku. I zrobił to po cichu. Za ich plecami. Tak cichutko, że nie zaprotestowała przeciw temu minister zdrowia Ewa Kopacz. A ona jak nikt powinna rozumieć, jak cenny jest dar krwi. Piszę dar, bo uderzono honorowych dawców. I właśnie ta sztuka pogardy to powód zjazdu notowań PO. A są przecież jeszcze niewyjaśnione sprawy możliwego startu wyborczego bohaterów afery hazardowej Drzewieckiego i Chlebowskiego. Ale to już inna historia. A PiS? Właśnie dzięki temu zyskuje. Bez wysiłku...