Piłże Aleksander Kwaśniewski przed wystąpieniem na piątkowej konferencji Europy Plus czy nie? Takie pytanie, bo stwierdzenia się boją, stawiają politycy PiS i SLD. Wyczuwamy jednak w podtekście - pił. Nieprawda, trzeźwy był - dowodzą akolici "Ole" Olka - Marek Siwiec, Robert Kwiatkowski i Ryszard Kalisz. Po jednej i drugiej stronie widzimy partyjny interes. Wiadomo - polityka.
A mnie żal bohatera tej dyskusji... Nie śmiałem niegdyś wierzyć w goleń charkowską i alkoholowy powód chwiejnej postawy ówczesnego prezydenta Kwaśniewskiego składającego hołd pomordowanym polskim żołnierzom. Za dowcip brałem informacje kolegów z Ukrainy, że już były prezydent Aleksander na sporym rauszu podczas wystąpienia oficjalnego tłumaczył młodym, co to jest polityczny savoir-vivre. Wiarę straciłem w październiku 2007 roku, gdy jako twarz LID-u (łączącej się wówczas lewicy) zaprezentował w Szczecinie twarz pijaną. To wtedy też wymyślił tłumaczenie swego stanu lekami na wirus filipiński. Po takiej porażce usunął się w cień i słusznie. I trzeba było dać mu spokój, bo było widać, że praca dla kraju zrobiła już swoje.
Ale Janusz Palikot nie uszanował zmęczenia materiału. Jął kusić Kwaśniewskiego, a to tym, że pamiętany jest jako bohater odrodzonej Rzeczpospolitej, i tym również, że na wirus filipiński cierpi wielu rodaków, więc zapomną. I był bliski sukcesu poseł z Biłgoraja. Bo miałaby silną twarz Europa Plus, twarz Kwaśniewskiego, gdyby nie... jak już wspomniałem, zmęczenia materiału.
Jednak walka Palikota o powrót Kwaśniewskiego do polityki nie jest przypadkowa. Bo wynika niestety z diagnozy, że obecni politycy źle wróżą przyszłości Polski. Stąd wołanie: Olek wróć! Ale...
Ale... czy jedyną nadzieją naszego kraju jest człowiek w filipińskiej zapaści? To raczej dla Europy Plus - jak mawiał klasyk - plus ujemny.