105,8 miliarda euro to suma, która robi wrażenie. I daje rzeczywistą nadzieję na lepszą przyszłość. Jednak to dobre wrażenie osłabia stwierdzenie opozycji - dostaliśmy mniej, niż mogliśmy... Co akolici premiera natychmiast kontrują - dostaliśmy więcej, niż mogliśmy i niż chcieli nam dać... A prawda raczej w tym, że wysokość dotacji unijnych dla Polski to raczej wypadkowa decyzji wielkich w Unii niż realnego wpływu na nie naszego rządu. Ale stańmy od razu w obronie polskich polityków, którzy z kolei w obronie wysokości dotacji nie spali 38 godzin. Bo ten komunikat najmocniej dotarł do udręczonego oczekiwaniem na dobre wieści z Brukseli narodu. Może to i dobrze, bo wolniej dotrze do rolników, że oni akurat na nowym budżecie Unii trochę stracą.
Co jednak najważniejsze po decyzjach w Brukseli, niezależnie od poprawek, jakie do wspólnego budżetu Unii wniesie Parlament Europejski, to fakt, że Polska w latach 2013-2020 będzie się miała, za co rozwijać. I jest szansa, że kiedy w 2020 roku do Polski znów (jest to możliwe) zawitają piłkarskie mistrzostwa Europy (odbędą się w wielu krajach), to pokażemy Europie wszystko to, co obiecywaliśmy przed ME 2012. Świetne drogi, szybkie koleje i działający jak należy port lotniczy w Modlinie. Teraz już nie możemy tej szansy zmarnować, bo kolejny raz już takich pieniędzy nie dostaniemy Ja wam mówię - jest dobrze... ale nie najgorzej jest.