Stanisław Drozdowski: Donald jak Robin Hood

2012-02-13 8:27

Premier Tusk wzbudził mój strach przed emeryturą. Nie dlatego, że każe mi pracować dwa lata dłużej. Jak dożyję i ktoś będzie jeszcze potrzebował mojej pracy, to niech mu będzie. Przestraszył mnie kombinacjami, dzięki którym może dowolnie w danym roku obniżyć poziom emerytur wbrew dotychczasowym umowom. A te kombinacje to groźny dla Polaków wzór postępowania dla każdego następnego rządu, któremu zabraknie pieniędzy.

Pisaliśmy w "Super Expressie" już wcześniej, o oszukańczej w 2012 roku kwotowej waloryzacji dla emerytów. Premier ogłosił ją pod hasłem naprawy niesprawiedliwości społecznej, i zapewnił, że tym razem to najbiedniejsi z ponad 7-milionowej armii emerytów dostaną większą procentową podwyżkę. Co było prawdą, bo ponieważ każdy dostał 71 zł miesięcznie więcej, to tylko biedniejsi rzeczywiście zyskali. Cudowny pijarowski chwyt. Premier jak Robin Hood oddał biednym. Tyle że nie zabrał bogatym, ale wszystkim emerytom. I to prawie miliard złotych. Bo o tyle powinna być wyższa cała suma podwyżki na emerytury według obowiązującej jeszcze rok wcześniej waloryzacji procentowej.

Lekceważenie przez władzę polskich emerytów potwierdził prezydent Bronisław Komorowski, bo podpisał się pod waloryzacją kwotową i dopiero potem skierował ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Bo pewnie też wydawało mu się, że lepiej być Robinem Hoodem niż sprawiedliwym (ale znienawidzonym) szeryfem.

Obaj panowie dotknięci ostatnio przez młodszą część społeczeństwa protestami przeciw umowie ACTA nie są w stanie sobie wyobrazić, by ta starsza część też mogła wzniecić bunt. Bo pewnie myślą, że jest nie tylko zmęczona, ale i odpowiedzialna za losy państwa. I choćby dlatego bez szemrania zgodzi się stracić miliard.