Mirosław Skowron: Standardy nie dla Polaków?

2012-02-23 3:10

W swoim spocie wyborczym Platforma Obywatelska twierdziła, że "dla PiS niektórzy są nietykalni". Na ekranie rozkwitał Donald Tusk, zapowiadając: "Zmienimy to. Każdy będzie równy wobec prawa. By żyło się lepiej. Wszystkim". W kolejnej kampanii PO obiecywała europejskie standardy, na które Polacy zasługują.

Pobieżna analiza kilku lat rządów każe się domyślać, że albo na te standardy nie zasłużyliśmy, albo nieco inaczej je definiujemy.

W Niemczech mamy świeżą sprawę prezydenta Wulffa. Odszedł z polityki po zarzutach dotyczących zbyt korzystnej pożyczki od żony znajomego biznesmena. Prokuratura złożyła wniosek o uchylenie mu immunitetu.

W Polsce minister Graś u znajomego biznesmena mieszkał. Chyba korzystnie, bo za darmo. Z niczego nie odszedł. Prokuratura sprawę umorzyła.

W Wielkiej Brytanii wielu prominentnych polityków musiało zakończyć kariery po złamaniu "dobrego obyczaju" i wydaniu na prywatne sprawy pieniędzy podatników. Szef Izby Gmin Michael Martin zakończył karierę po tym, gdy jego żona wykorzystała te pieniądze na kursy taksówek, którymi jeździła na zakupy. Jego koledzy uznali, że złamał standardy i musi odejść.

W Polsce minister Graś pozostaje w rządzie, choć złamał dobry obyczaj, a może nawet ustawę antykorupcyjną. Według grafologów podpisywał dokumenty, których podpisać nie miał prawa. Do fałszerstwa, korzystnie dla niego, przyznała się jego żona. Koledzy z partii nie zmuszają go do niczego. "Nie znają sprawy" lub "nie chcą jej komentować".

Sprawy nie chce też komentować premier Tusk. Tyle że on sam używa rządowych samolotów jak taksówek.

Jest Państwu lepiej?