Choć Agnieszka B. przekonuje, że bardzo kocha Marcelka, to jednak oddała go w ręce obcych ludzi. Trzylatek pojechał do Bułgarii w listopadzie ubiegłego roku. Sprawa wyszła na jaw dopiero teraz, gdy pracownicy pomocy społecznej zaczęli szukać Agnieszki B. i dwóch jej synków. - Otrzymaliśmy sygnał ze szkoły o tym, że nie można nawiązać kontaktu z matką dzieci. Pracownicy ruszyli w teren, zawiadomiliśmy też o wszystkim policję - mówi Maria Wylon, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Siewierzu. Pracownikom socjalnym udało się zlokalizować starszego brata Marcela. Był pod opieką dziadków. Nie było natomiast ani śladu Agnieszki B. i jej młodszego synka.
Dopiero policjanci namierzyli 30-latkę. Nie było przy niej Marcelka. - Powiedziała, że młodszy z synów jest pod opieką znajomych z Bułgarii. Twierdziła, że oddała go dobrowolnie i nikt jej za to nie zapłacił. Będziemy szczegółowo badać ten wątek - mówi Tomasz Mogielski z policji w Będzinie. Bułgarska policja odnalazła chłopca w Warnie. Teraz malec czeka na powrót do Polski. Czy wróci do matki? O tym zadecyduje sąd.
Kiedy Marcelek był w Bułgarii, Agnieszka B. nie zrezygnowałaz 500 plus i świadczeń socjalnych związanych z opieką nad synami. Co miesiąc inkasowała z tego tytułu ok. 1470 zł. Teraz usłyszała zarzut narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Grozi jej do pięciu lat więzienia.
ZOBACZ TAKŻE: Urodziła martwe dziecko i wyrzuciła w krzaki