Po hańbie sędziego Milewskiego wielu ludzi inaczej patrzy teraz na wyroki ocierające się jakoś o politykę. Opinia publiczna zaczyna się zastanawiać na przykład nad wyrokami w sprawach Wałęsa - Wyszkowski, Michnik - Rymkiewicz czy nawet Tomaszewski - Smuda. Po Warszawie już krążą smutne dowcipy o wyrokach, które zapadły przez telefon. To bardzo zła sytuacja dla reputacji polskich sędziów. To bardzo zła sytuacja dla rządzących polityków, którzy jak ognia boją się komisji śledczej w sprawie Amber Gold. Tej komisji ma nie być, bo tak głosowali posłowie PO i PSL. Ale od czasu tamtego głosowania wydarzyło się zbyt wiele. Służalczość ważnego sędziego prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku pokazuje konieczność przeanalizowania nie tylko jego działań w aspekcie procesów ważnych dla polityków. Argumenty przestraszonych komisją członków Platformy, że to będzie wyłącznie polityczny spektakl, nie mają już większego sensu. Dlaczego? Ponieważ opinia może mieć już wyłącznie bardzo ograniczone zaufanie do bezstronnego wyjaśnienia sprawy Amber Gold i sprawy sędziego Milewskiego przez prokuratury i sądy. Ten proces dochodzenia do prawdy musi się odbyć na oczach opinii publicznej, a to gwarantuje wyłącznie komisja śledcza. Strach rządzących przyspieszy ich upadek.
Sławomir Jastrzębowski: Sprawa sędziego od Amber Gold pokazuje konieczność komisji śledczej
Fundament demokratycznego państwa to potwierdzona konstytucją niezawisłość, czyli apolityczność, polskich sądów. Prezes gdańskiego sądu okręgowego Ryszard Milewski pokazał całej Polsce, że z tą niezawisłością jest katastrofalnie. Nie chodzi nawet o jego obrzydliwie służalczy ton w rozmowie z jakimś chłystkiem rzekomo z Kancelarii Premiera, chodzi o to, że ten sędzia deklarował chęć spotkania z Donaldem Tuskiem, żeby porozmawiać o sprawach cywilnych. Przecież to brzmi dokładnie tak, jakby sędzia chciał wysłuchać sugestii, wskazówek od polityka. Tak to brzmi i opinia publiczna takie właśnie wyciągnie wnioski, choć nie sądzę, żeby ktokolwiek zdołał to udowodnić.