Co się wydarzyło w 2000 r.?
Helena Biedroń: Mój mąż znęcał się nade mną i dziećmi niemal od początku naszego małżeństwa. Przez lata byłam zastraszana i bita. Robiłam wszystko, żeby chronić rodzinę. Rok 2000 nie był pod tym względem wyjątkowy. Kolejna sytuacja skończyła się w sądzie, musiałam chronić siebie i dzieci.
Robert Biedroń: Staram się zapomnieć o moim trudnym dzieciństwie, ale nie jest to łatwe. Przez lata byliśmy ofiarami przemocy ze strony mojego ojca, a jednocześnie konfliktu między rodzicami.
Czy kiedykolwiek uderzył pan matkę?
RB: - Nie, nigdy tego nie zrobiłem.
Zobacz też: Matka Biedronia oskarżyła syna: znęcał się nad nią i swoim młodszym bratem
Konsekwentnie nie przyznaje się pan do winy, ale jak to rozumieć w obliczu postawienia zarzutów z kodeksu karnego? Był akt oskarżenia i warunkowe umorzenie.
RB: Ja i rodzeństwo byliśmy w centrum konfliktu rodziców. Próbowali nas w to wciągać. Chcieliśmy z mamą zakończyć tę sprawę jak najszybciej, to były ogromne emocje, piekło w naszym domu jakie zgotował nam ojciec.
Dlaczego pani zdecydowała się na skierowanie aktu oskarżenia?
HB: Nasza rodzina była w tym czasie na granicy, wszystko się rozlatywało. Agresja mojego męża przekładała się na stosunki między nami a dziećmi. Byłam zrozpaczona, nie wiedziałam co robić...
Jaką rolę w tych wydarzeniach odegrał pani mąż? Mówią Państwo o tym, że byli szantażowani...
HB: Wtedy były inne czasy. Byłam sama, nie wiedziałam gdzie szukać pomocy albo do kogo mogłabym się zgłosić. Codziennie budziłam się ze strachem, co się może wydarzyć. Bezpieczeństwo moich dzieci było dla mnie najważniejsze. Wtedy powiedziałabym wszystko i zrobiłabym wszystko, żeby je ochronić. Teraz, po latach wiem, że zamiast za wszelką cenę ratować małżeństwo powinnam była odejść razem z dziećmi i skończyć z tym piekłem.
- A pani wybaczyła synowi?
HB: Mojemu synowi nie mam czego wybaczać. Robert i my wszyscy byliśmy ofiarami. Zostaliśmy zostawieni z tym piekłem sami sobie, bez wsparcia od nikogo z zewnątrz. Dlatego, gdy widzę jak dzisiaj niektórzy próbują wydawać wyroki przeciwko mojemu synowi, pytam: gdzie wtedy byliście gdy u nas w domu działo się piekło, a mąż mnie katował?
- Wiedział pan, że akta sprawy zaginęły? Kto może być w posiadaniu tych dokumentów?
RB: Nie wiem, nigdy się tym nie interesowałem. Chcieliśmy przecież zapomnieć o tym co robił mój ojciec. Ciekawe jednak jest to, że nagle sprawa wypływa, chwilę przed wyborami. To ewidentna zagrywka polityczna.
- Mówi pan, że ktoś chce Panu zaszkodzić: kto, konkretnie?
RB: Wiosna przeszkadza, bo próbuje przerwać dominację dwóch starych partii. Spodziewałem się politycznych ataków, ale nie miałem pojęcia, że będą w to wciągać moją mamę.
- Dziś pojawiają się komentarze, że pan - obrońca praw człowieka i mniejszości sam używał przemocy fizycznej - co ma pan im do powiedzenia?
RB: Ja I moja rodzina jesteśmy ofiarami przemocy domowej. Dlatego jako polityk od lat staram się robić wszystko, żeby lepiej chronić kobiety i dzieci przed przemocą. Musimy zmienić prawo tak, żeby nikt nie musiał przechodzić tego, przez co przechodziliśmy my. A kto jak nie ja, nadaje się do tego najlepiej? Tyle w życiu przeszedłem...