Biznesmen, polityk i filozof razem z jedną z najjaśniejszych telewizyjnych gwiazd III RP mieli wstrząsnąć rynkiem alkoholowym dzięki produktom opartym na suszu konopnym. Wokół ich biznesu faktycznie zrobiło się głośno, ale głównie z powodu gigantycznych długów i postępowania układowego z wierzycielami. Swoich pieniędzy nie mogą odzyskać inwestorzy, ale też pracownicy spółek. Teraz Kuba Wojewódzki bije się w piersi, przeprasza i mówi, że został rozegrany jak amator. - Podobnie jak Wy zaufałem i podobnie jak Wy poniosłem porażkę. I w tej materii ze smutkiem przyznaję: tak to moja wina. Od wielu miesięcy nie mam kontaktu z Januszem ani władzami firmy. Jestem na ścieżce formalnego kończenia swojej tam obecności - pisze skruszony gwiazdor.
Jednak zdaniem Jana Śpiewaka (37 l.) działacza społecznego, Wojewódzki próbuje tylko uciec od odpowiedzialności i wyprzedzić dramatycznie pogarszającą się sytuację wokół biznesów z byłym politykiem. - Ludzie inwestowali w ten biznes dlatego, że Wojewódzki dał mu twarz. Doskonale widział co się dzieje w tym holdingu. Wbrew temu co napisał, był współudziałowcem niektórych spółek, był też w radach nadzorczych. - mówi nam aktywista. Tymczasem dolnośląska prokuratura prowadzi śledztwo dotyczące pozyskiwania przez holding pożyczek pod hasłem „Bunt finansowy”, zawiadomienie w tej sprawie złożyła Komisja Nadzoru Finansowego. - Apeluję do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara (47 l.), żeby objął to śledztwo swoim nadzorem. Mamy tysiące poszkodowanych i 300 milionów złotych, które wyparowały. To test dla nowej władzy, okaże się, czy jest w stanie rozliczać także swoje gwiazdy – twierdzi Jan Śpiewak.