Nie sądzę, żeby nawet skazanie Sławomira N. (a do tego jeszcze bardzo daleko) szczególnie PO zaszkodziło. Dopóki jakaś afera nie dotyczy Tuska, Schetyny, Budki czy Trzaskowskiego, albo z drugiej strony Kaczyńskiego, Morawieckiego lub Dudy, dopóty obie partie są bezpieczne.
Jestem jednak w stanie wyobrazić sobie część polityków PO, którzy zwrócą uwagę na kłopoty, jakie ciągną się za ich dawnymi ministrami. I część z nich może uznać, że warto to wykorzystać jako pretekst, żeby tego balastu się pozbyć.
Na razie przebąkują o tym nieliczni. Większość polityków Platformy, kiedy już zrozumiała, że za uczciwość kolegi nie warto dawać nazwiska, poszła jednak w głupie teorie spiskowe o „nowej Watergate” i podsłuchach w sztabie kandydata na prezydenta. Na ich miejscu, zamiast brnąć w kolejną pułapkę zastanowiłbym się, kto im tego Słaromira trojańskiego do sztabu podrzucił. I pozbył się go z partii i jakiegokolwiek wpływu na nią.
Rafał Trzaskowski i część jego otoczenia chyba to rozumieli. Zaczęli mówić o powołaniu „czegoś nowego”. Już w kampanii Trzaskowski odsunął od kamer wiele postaci szkodzących jego wizerunkowi, których w poprzednich kampaniach PO było pełno. Deklarował, że z polskiej polityki odszedł Tusk i powinien też odejść Kaczyński.
Problemem jego i całej partii jest to, że to zdanie nie jest prawdziwe. Tusk nie odszedł i jego partia wciąż dźwiga na sobie ciężar jego interesów, koterii i dawnych rządów.
Platforma potrafiła kiedyś już pępowinę przeciąć. Kiedy większość jej działaczy wywodzących się z Unii Wolności zmieniła szyld bez mrugnięcia okiem pozbywała się całego zestawu swoich świeckich świętych w rodzaju w rodzaju Bronisława Geremka i Tadeusza Mazowieckiego. Uznano, że są obciążeniem. Dziś Platforma ma już chyba wszystkie wady dawnej Unii Wolności i ani jednej jej zalety. Może czas na podobny manewr i pozbycie się Tusków, Sikorskich, Wałęsów i Schetyn tego świata? Z nimi o ten nowy wizerunek będzie naprawdę trudno.