Kilka dni dni temu dowiedzieliśmy się wszyscy, że drogi, których budowę obiecywał nam rząd, nie będą jednak budowane. Przynajmniej na razie nie będą, a kiedy będą, to nie wiadomo. Kilka dni temu okazało się, że nie ma rozkładu jazdy pociągów, ponieważ spółki PKP nie mogą się porozumieć. Kilka dni temu zobaczyliśmy, że PKP wozi nas i na święta, i na sylwestra, i z sylwestra w warunkach dalece zachęcających do kupna samochodu, choćby najgorszego. No i co? No i stanowisko stracił wiceminister infrastruktury i prezes PKP. Nie polepszyło to sytuacji na PKP i nie spowodowało rozbudowy planów polskich autostrad.
A co dziś? SLD chce jednak pozbawić stanowiska Cezarego Grabarczyka, czyli ministra infrastruktury. "Przez trzy lata pełnienia funkcji ministra infrastruktury Cezary Grabarczyk wykazał się nieudolnością i brakiem przygotowania do kierowania tym resortem" - uważają przedstawiciele lewicy. Inna sprawa, że kiedy lewica była u władzy, to po Polsce także nie kursowały jeszcze TGV, a autostrad było nawet mniej niż teraz. Może jednak mają rację, że za serię wyjątkowo spektakularnych wpadek powinien ponieść odpowiedzialność ktoś ważny? A może nie mają, bo co to da, że wyrzuci się jednego ministra i zatrudni innego? Mam jednak coraz dotkliwsze wrażenie, że żyjemy w kraju "Tusk chce przetrwać do wyborów". Kraju bez decyzji i odpowiedzialności. Decyzję przed posłami mogą Państwo w sprawie Grabarczyka podjąć już dziś. Zachęcam do głosowanie. Wyrzucić ministra z pracy czy zostawić?