Chodzi o proces karny, który wytoczył Kaczyńskiemu Janusz Kaczmarek, były minister znany z tego, że tylko przechadzał się po holu hotelu, w którym mieszkał pewien bogacz, oraz z tego, że żona kategorycznie doradzała mu przez telefon, co ma robić, żeby Ziobro nie był górą. O przepraszam, Kaczmarek znany jest także z tego, że Kaczyński mówił o nim źle.
Że jest "agentem śpiochem" (to chyba nawet lekko sympatyczne), że tkwił w układzie (to mniej sympatyczne) i że blokował śledztwa (to zdecydowanie niesympatyczne). W ramach wcale nie zemsty, lecz dochodzenia sprawiedliwości Kaczmarek wytoczył więc Kaczyńskiemu oprócz sprawy cywilnej także karną. Tę karną prowadzi sędzia Maciej Jabłoński. Podejmując decyzję o najęciu dwóch psychiatrów, sprawił niemałą trudność wszystkim, nawet rzecznikowi sądu, który to biedak nie wiedział i nie wie, czy decyzja sędziego Jabłońskiego oznacza, że Kaczyńskiego psychiatrzy muszą zbadać, czy też wydadzą opinię na podstawie analizy różnych dokumentów.
Patrz też: Biegli sprawdzą ZDROWIE PSYCHICZNE Jarosława Kaczyńskiego
A różnica to kolosalna. Nierzadkie są bowiem przypadki zamykania na polecenie sądu badanych psychiatrycznie na 2 tygodnie w bardzo zamkniętych szpitalach. Zamknięcie Kaczyńskiego w psychiatryku - no to byłaby dla partii rządzącej nie lada gratka. Sędzia Jabłoński zapewne zdawał sobie z tego sprawę. Zapewne zdawał sobie sprawę, że jego decyzja zostanie politycznie wykorzystana. Bo jak głosować na partię, której przewodzi facet badany psychiatrycznie? Po wyroku innego sądu, w którym na WIĘZIENIE skazano pewnego nastolatka, bo na płocie napisał obraźliwe dla rządu hasło, teraz mamy decyzję sędziego Jabłońskiego. Czy tu się robi coraz straszniej?