To przypomnę. Oglądam w Internecie przemawiającego kilka lat temu Donalda Tuska. Mówi: "Zanim ktokolwiek w moim rządzie wpadnie na pomysł, aby wyciągnąć Polakom większą ilość pieniędzy z kieszeni, to się zastanowimy sto razy. To nie jest sztuka leczyć finanse publiczne albo leczyć finanse w ochronie zdrowia wyłącznie poprzez drenaż kieszeni Polaków. Ten rząd będzie pilnował pieniędzy podatników!". Panie Premierze, zapomniał się Pan odnieść do tych swoich słów. Podobnie jak zapomniał się Pan odnieść do obietnicy stałych obniżek podatków. Tymczasem VAT urósł i nie zanosi się, żeby spadł. Przeciwnie, właśnie większy podatek płacić będziemy m.in. za kawę. Zapomniał się Pan również odnieść do swoich przedwyborczych naigrawań: "Drogi są coraz gorsze, ale na ulicach pojawiły się fotoradary. Utrudnić ludziom życie do maksimum, a na końcu ich skontrolować - to jest filozofia PiS. Tylko facet, który nie ma prawa jazdy, może wydawać pieniądze na fotoradary, a nie na drogi". Tak kpił Pan z Kaczyńskiego. Czy teraz kpi Pan sam z siebie, bo tylko na zakup nowych fotoradarów Pana rząd wyda w tym roku 33 miliony złotych? Tak, wiem, to się Pana rządowi bardzo opłaci, bo dzięki temu ogołoci Pan portfele kierowców W swoim przemówieniu chwalił się Pan też rozwiązaniem sprawy ACTA. Powiedział Pan wczoraj, że zapisy proponowane w międzynarodowej umowie ACTA były niekorzystne dla Polski i dla wolności w Internecie. Brawo! Jest jednak mały problem. Przypomnę Panu, co Pan naprawdę na początku sprawy ACTA o tym myślał i mówił: "Podpisałem upoważnienia dla ambasador w Tokio, aby podpisała ACTA, ale czeka nas jeszcze długi proces ratyfikacji. ( ) Nie ustąpimy w żadnym wypadku wobec szantażu". A jednak Pan ustąpił. Przestraszył się Pan setek tysięcy młodych ludzi protestujących na ulicach. To są fakty. Tę litanię, Panie Premierze, można by ciągnąć. Ale po co? Bezrobocie za chwilę sięgnie rekordowych 15 procent. Za Pana czasów, po ponad 5 latach Pana rządów.
Sławomir Jastrzębowski: Panie Premierze, służę pamięcią
2013-04-03
4:00
Premier Donald Tusk podsumował 500 dni swoich rządów. Wyszło dość godnie z ogólnym przesłaniem: "Wiecie, rozumiecie, jest ciężko, ale dajemy radę". Tusk nie Castro i nie mógł przemawiać 10 godzin, pewnych rzeczy więc poruszyć nie mógł, a o pewnych mógł trochę zapomnieć.