Po krytycznym artykule we "Wprost" na temat jego znajomości z biznesmenami, którzy nie gardzą państwowymi pieniędzmi, i na temat drogich zegarków, które podobno pożyczają sobie z owymi bogatymi znajomymi, Nowak już stał się wdzięcznym obiektem kpin. Warszawka szydzi z niego, pytając na przykład, co sobie jeszcze z kolegami pożyczają (tu padają podłe insynuacje o bieliźnie, szczoteczkach do zębów, żonach etc ). Na uwagę w całej sprawie zasługuje premier Donald Tusk, ponieważ to wybitny indywidualista. Premier po zapoznaniu się z treścią artykułu i po rozmowie z Nowakiem, powiedział, że Nowak go przekonał i "nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało". W ten sposób nasz lider Donald Tusk jest forpocztą, awangardą, jedynym chyba Polakiem, którego Nowak przekonał (no, może jeszcze trochę Giertycha przekonał). Tak więc w przypływie niezrozumienia Kissingera z Nowakiem Giertych postanowili pozwać do sądu "Wprost", żądając przeprosin, które kosztować mogą 30 milionów złotych. Giertych wie dobrze, że praktyka polskich sądów (ja wiem to jeszcze lepiej) jest w tej chwili taka, że w przypadku naruszenia dóbr osobistych sąd zasądza przeprosiny w tym miejscu, w którym do naruszenia dóbr osobistych doszło. Wygląda więc na to, że Długi Roman świadomie urządza widowisko, którego celem jest zastraszenie dziennikarzy, bo o żadnych 30 milionach realnie mowy być nie może. Nie chodzi tylko o zastraszenie dziennikarzy "Wprost", ale w zasadzie o wszystkich innych. W kraj poszedł podskórny komunikat: Będziecie pismaki kontrolować władzę, to wam ta władza może dać po łapach. Giertych z Nowakiem z nieznanego mi powodu nie wiedzą jednak, że dziennikarze będą w wolnym kraju kontrolować różnych Nowaków i nie dadzą się zastraszyć żadnymi pozwami. Charakter dziennikarzy na szczęście się nie zmienia, zmieniają się natomiast Nowaki, i to dość szybko. Kolegom z "Wprost" gratuluję publikacji. Nie jesteście sami.
Sławomir Jastrzębowski: Panie Nowak, pan się zabił
2013-05-14
4:00
Słynny amerykański polityk Henry Kissinger ostrzegał Nowaka dawno temu: "Polityk, który idzie na wojnę z mediami, ma prawo napisać na wizytówce jedno słowo: IDIOTA". Ale minister Nowak albo Kissingera nie czytał, albo nie zrozumiał.