Sławomir Jastrzębowski: Kurz w aferze Durczoka opadł zaledwie do połowy

2015-03-12 8:13

Sławomir Jastrzębowski: Rozstanie z Durczokiem było zapewne poprzedzone negocjacjami z jego doradcami. Durczokowi zbudowano na odchodne złoty most, z pewnością także finansowy.

Szanuj drugiego człowieka. Nie baw się nim. Człowiek nie jest zabawką. Jeśli czujesz krzywdę, wykrzycz ją. Wywrzeszcz ją jak najgłośniej, niech usłyszą. To najważniejsze wnioski płynące dziś z tak zwanej afery Durczoka. Kurz w tej sprawie opadł zaledwie do połowy, ale już wiemy coś bardzo ważnego. TVN nie bał się zaryzykować własnej reputacji, żeby rozstać się ze swoją największą gwiazdą, Kamilem Durczokiem. To wielka porażka tej stacji, ale też jakiś jej sukces. Ale po kolei. Zakładam dobre intencje redaktorów "Wprost", z którymi diametralnie nie zgadzam się w sprawie ich metod. Trzeba jednak sprawiedliwie przyznać, że to dzięki nim, dzięki ich odwadze rozpoczęła się ważna sprawa dotycząca karygodnych, jeśli nie przestępczych zachowań szefa wobec podwładnych. Mam nadzieję, że dziennikarzami "Wprost" kierowała uczciwa chęć przywrócenia właściwego porządku rzeczy. Usunięcia zła, ukarania winnych, oddania sprawiedliwości ofiarom mobbingu i molestowania. Gdyby nie publikacje tygodnika "Wprost", nie byłoby narodowej dyskusji o molestowaniu i gnębieniu podwładnych. Ważnej i potrzebnej dyskusji. To ich wielka zasługa. To niewątpliwy sukces dziennikarzy tygodnika "Wprost". Ich będzie w tej sprawie także wstyd. Dobrymi intencjami jest wybrukowane piekło, a cel nie uświęca środków.

Polecamy: Kamil Durczok pozywa WPROST oraz... "inne osoby". Kogo ma na myśli szef Faktów TVN?

Nie da się obronić w żaden sposób artykułu "Wprost", w którym Durczoka unurzano w gumowych lalkach z sex-shopu, płytami z zoofilią. To było niemądre, nieuczciwe, niepotrzebne i miało się nijak do zarzutów molestowania i mobbingu. Nie wolno niszczyć ludzi za wszelką cenę. Nawet tych, których uważamy za winnych tak nieakceptowanych zachowań jak mobbing i molestowanie. Żadne orzeczenie komisji TVN tego nie zmieni. Błąd, który popełniła redakcja "Wprost", może zmieść ze stołków kierownictwo tygodnika. Tych przytaczanych przeze mnie bezspornych faktów nie zagłuszą także pseudoargumenty, że np. "Super Express" nie jest święty i ja, redaktor naczelny, też publikowałem materiały o podobnym wydźwięku. To argumenty niemerytoryczne, personalne, a więc w dyskusji nieuczciwe, bo nieodnoszące się do treści zarzutów. Jeśli redaktorzy "Wprost" za priorytet uważają szacunek dla drugiego człowieka, to bez wątpienia złamali własne zasady, choć tłumaczyć się będą dobrymi intencjami. Ocena działań tygodnika w tej sprawie nie jest więc jednoznaczna, zasługują one z pewnością na pochwałę i słowa uznania, ale nie tylko. Podobnie jak niejednoznaczna w istocie jest decyzja komisji TVN. Wystarczy uważnie wczytać się w jej treść i jej niezwykle wycyzelowaną przez prawników formę.

Czytaj: Marcin Dzierżanowski o sprawie Kamila Durczoka: Jesteśmy kamikadze, ale opłacało się!

Rozstanie z Durczokiem było zapewne poprzedzone negocjacjami z jego doradcami. Argumenty przeciw gwieździe TVN musiały być na tyle poważne, że zdecydowano się na rozstanie z nim, i na tyle nieostre, że nie zrobiono tego dyscyplinarnie. Durczokowi zbudowano na odchodne złoty most, z pewnością także finansowy. Założę się, że ważnym punktem regulującym rozstanie było zrzeczenie się stron możliwości dochodzenia praw na drodze sądowej. Inaczej sprawa ma się z roszczeniami, które Durczok zapowiada wobec tygodnika. Pamiętajmy jednak, że do akcji w sprawie wkroczyła prokuratura, a to może wiele zmienić. Chciałbym, żeby sprawa Durczoka nauczyła ofiary molestowania i mobbingu, że mają prawo do szacunku, że nie wolno ich bezkarnie poniżać, upokarzać i wykorzystywać. Że nikomu, ale to nikomu nie wolno tego robić.

Zobacz: Jan Ordyński ws. zwolnienia Durczoka: To katastrofa Kamila i TVN