Szczególnie młodzi ludzi korzystający bardzo aktywnie z Internetu nie życzą sobie prawa, które może ograniczać wolności obywatelskie. Protestują na ulicach polskich miast, protestują w Internecie, pokazując bezradność rządzących w zabezpieczaniu ważnych rządowych stron.
Ciekawe rzeczy w sprawie ACTA mówią też ministrowie. Na przykład Michał Boni, minister cyfryzacji, jeszcze przed podpisaniem przez Polskę owego dokumentu, powiedział w RMF: "Nie możemy tego nie podpisać. Wszystkie kraje europejskie to podpisały, myślę, że jest trochę za późno, ten proces przecież trwa tak naprawdę od 2006 roku, Polska w nim uczestniczy od 2008 roku".
Otóż, po pierwsze, Boni oczywiście mija się z prawdą, bo nie wszystkie państwa europejskie ACTA podpisały, jest wiele krajów, które nie podpisały. Po drugie, co to za argument, że musimy podpisać umowę, bo rozmawiamy o niej od 2006 roku?
Żaden. Może właśnie z tego powodu nie powinniśmy podpisywać! Na uwagę zasługuje także wypowiedź ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego: "Podpisanie ACTA de facto niczego nie zmienia". Skoro tak, to po co tracić atrament w piórze i podpisywać, co się rząd tak uparł??? I na koniec Radosław Sikorski, który stwierdził w "Kropce nad i":
"Umowa nie jest tak groźna, jak nastraszono nią młodych ludzi". Minister stwierdził właśnie, że nawet młodzi wykształceni z dużych miast to głupole, którzy protestują, a nie wiedzą przeciw czemu. Nie za dużo tu pogardy dla obywateli?