W czerwcu tego roku na marsz organizowany przez Platformę przyszło, według różnych szacunków, od 200 tysięcy do nawet pół miliona osób. Wydarzenie uznano za duży sukces Donalda Tuska. Zyski dla jego partii szybko można też było zobaczyć w sondażach. Nikogo nie dziwiło więc, gdy w połowie lipca przewodniczący PO zapowiedział kolejne, tłumne wyjście na ulicę. - 1 października zorganizujemy "marsz miliona serc". Jeśli pół miliona ludzi dało nadzieję, to ten milion w Warszawie 1 października da już naprawdę pewność zwycięstwa - mówił Donald Tusk. Bezpośrednią przyczyną zwołania marszu była historia pani Joanny z Krakowa, która trafiła do szpitala po tym, jak jej psychiatra wezwała służby, obawiając się o życie pacjentki, która wcześniej wzięła środki poronne. Po kilku dniach poznaliśmy kolejne szczegóły tej sprawy, które rzucały na nią nowe światło. Opozycja przestała przypominać o pani Joannie i o samym marszu. Grzegorz Schetyna, zapytany w "Sednie Sprawy" o to pod jakim hasłem odbędzie się wydarzenie planowane na 1 października, odpowiedział tylko, że będzie przeciw rządom PiS. Przyznał też, że zapowiedź ściągnięcia do Warszawy miliona osób, sprawia, że marsz jest obarczony dużym ryzykiem. - Ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, ten nie wygrywa. Im bliżej wyborów, atmosfera będzie jeszcze bardziej gorąca. Jestem optymistą - mówił Schetyna. Jednak w PO są też osoby, które nie wierzą w powodzenie pomysłu Donalda Tuska. - Przelicytowaliśmy. Tusk za wysoko zawiesił poprzeczkę tym milionem. Nawet jeżeli będą tłumy, media wytkną nam porażkę - słyszymy od jednej z posłanek. Nieoficjalnie politycy PO przyznają też, że problematyczna jest kwestia finansowania transportu do Warszawy na 1 października. Bo przeznaczone na ten cel pieniądze muszą pochodzić z i tak limitowanych środków na kampanię wyborczą.
Sedno Sprawy 15.09.2023
Scheytyna o Marszu Miliona Serc: Wielkie ryzyko. Atmosfera będzie gorąca
2023-09-15
17:26
Na dwa tygodnie przed marszem organizowanym przez Platformę Obywatelską, Grzegorz Schetyna przyznaje, że to dla jego partii bardzo ryzykowne wydarzenie. Powód? Spodziewana frekwencja. Donald Tusk zapowiedział, że w marszu weźmie udział milion osób, a w ściągnięcie do stolicy takich tłumów nie wierzą nawet niektórzy politycy PO.
G. SCHETYNA: POTRZEBNY OKRĄGŁY STÓŁ W SPRAWIE POLITYKI MIGRACYJNEJ