"Super Express": - Stęsknił się pan za Donaldem Tuskiem?
Sławomir Neumann: - Wiem, gdzie jest Tusk, jaką ma robotę. Każdy musi robić swoje.
- Czysto politycznie go panu nie brakuje?
- Od dawna twierdzę, że jeśli ktoś liczy, iż ktoś za nas coś zrobi, szuka sobie alibi na nicnierobienie. Donald Tusk do końca 2019 r. będzie przewodniczącym Rady Europejskiej. Wróci na wybory prezydenckie. Do tego czasu PO musi sama wygrać wybory samorządowe, europejskie i parlamentarne. Donald może nas wspierać, ale nic za nas nie załatwi.
- Dacie radę bez niego? Bo niektórzy mówią, że jet wazą otatnią deką ratunku.
- Od dwóch lat słyszę, że bez niego sobie nie poradzimy. A w tym czasie wiele się zmieniło. Jak widać, PO rośnie w siłę i buduje koalicję, która już w jesiennych wyborach samorządowych jest w stanie wygrać z PiS.
- Bo Donald Tusk za Polską się stęsknił. Zapowiada powrót i nie ma zamiaru siedzieć w kapciach. Czym może się zająć? I co jako PO mu zaproponujecie?
- Dla nas i dla Polski niezwykle istotne będą wybory prezydenckie w 2020 r., które domkną maraton wyborczy. Wtedy z Tuskiem jako prezydentem, Schetyną jako premierem i większością parlamentarną będziemy mogli odbudować pozycję Polski. To scenariusz, który jest bardzo potrzebny i dobry dla Polski.
- A Tusk prezydentem, ale już nie premierem i szefem PO? To se ne vrati?
- W polityce trzeba mieć wizję i ideały, ale trzeba też stąpać twardo po ziemi. Tusk kończy kadencję już po wyborach parlamentarnych w 2019 r.
- Gdyby jednak wam się nie udało wtedy pokonać PiS, wróci akurat, żeby podnieść PO z gruzów.
- Nie martwię się o wynik tych wyborów. Zrobimy wszystko, żeby już pierwsze z trzech wyborów, czyli samorządowe, były wygrane. Potem mamy wybory do Parlamentu Europejskiego, do Sejmu i w końcu prezydenckie, na które wróci Tusk. Tak wynika z kalendarza. Wierzę jednak w to, że jeszcze zanim wróci, będzie nam pomagał.
- Przyjmuje pan taką możliwość, że po powrocie do Polski Tusk jednak nie zechce wiązać się z PO, ale założy jakąś swoją formację? Czy nie ma zbawienia poza PO?
- Po co ma zakładać nową partię? Bez jaj. Jest już po Wielkanocy i prima aprilis. Ileż to nowych formacji nie miało powstać w ostatnich dwóch latach. Iluż to Macronów miało się pojawić. A została PO i Nowoczesna. Razem budujemy koalicję, która wygra z PiS.
- Zanim wróci Tusk, wraca do Polski uchodźca z PiS Kazimierz Ujazdowski i ma być waszym kandydatem na prezydenta Wrocławia. Tej siły już nie powstrzymacie, a Rafał Dutkiewicz może drżeć o stanowisko?
- Przechodzi do nas, by być osobą, która nam pomoże przygotować akty prawne przywracające w Polsce praworządność. Jako osoba będąca w PiS sprzeciwiał się demolce ustrojowej partii Kaczyńskiego. Dlatego zrezygnował ze współpracy z nim. My budujemy szerokie porozumienia, które mają skupić ludzi chcących przywrócić Polsce prawo zniszczone przez PiS.
- Bo słyszę już kpiny, że co to za front odnowy Polski, skoro chcecie go robić ludźmi takimi jak Ujazdowski, który przy PiS trwał przez ostatnią dekadę. Takie transfery wam nie szkodzą?
- Nie szkodzą. Pamiętam, jak z PiS przechodził do nas Sikorski. Też były takie głosy, a odchodził po sporze z Macierewiczem i miał szczere intencje. Dziś nikt nie mówi, że Sikorski źle przysłużył się Polsce i PO.
- O, ja to znam mnóstwo takich osób.
- Jeszcze się taki nie urodził, który każdemu by dogodził. Zresztą większość złośliwych komentarzy pochodzi od naszej konkurencji, która zostaje w tyle za PO. I tyle.
- Pozostając w klimacie złośliwości - nie jest tak, że ostatnie spadki PiS w sondażach to zasługa tego, że was prawie nie ma i PiS boksując się sam ze sobą, odnosi większe obrażenia niż w starciu z wami?
- Nie widzi pan aktywności ze strony PO?
- Widzę, że punktujecie PiS za nagrody, ale sami nie przedstawiacie swoich wizji Polski po PiS. Tisze jediesz, dalsze budziesz?
- Przyzwyczaiłem się już, że jak nam rośnie, to nie nasza zasługa, ale jak nam spada, to nasza wina. Nic się nie dzieje samo z siebie. To efekt wielomiesięcznej pracy - także programowej. Przedstawiliśmy bowiem program samorządowy i gospodarczy. Nie jest to może szczególnie porywające, bo tu liczy się merytoryka, a ta z reguły nie budzi wielkich emocji. Nie brakowało także pokazywania wtop PiS i twardego przeciwstawiania się mu na każdym polu. I to też przynosi efekt.
- Czyli zadyszka PiS to zasługa PO?
- Tego nie mówię, bo tak też nie jest. Dzieje się to jednak z powodu wielu zmasowanych działań opozycji, dzięki mediom, które opisują to, co w rządach PiS złe, oraz dzięki wewnętrznym konfliktom w tej partii. To, co się teraz dzieje z poparciem dla ugrupowania Kaczyńskiego, to wynik wielu czynników, ale PO ma w tym swój duży udział.
- Widział pan z bliska gasnącą gwiazdę PO. Patrząc teraz na to, co dzieje się w PiS i wokół niego, dostrzega pan już lustrzane odbicie was samych w schyłkowym okresie rządów?
- Widzę dziś w PiS duże napięcia wewnętrzne, duży niedowład w zarządzaniu. Jarosław Kaczyński nad tym wszystkim już nie panuje. Wyraźnie widać przełamanie, ale jeszcze wiele wody musi upłynąć, zanim PiS całkowicie się załamie. Oczywiście, widać, że nie są już tak odporni na krytykę, jak byli jeszcze pół roku temu. Niemniej, to dopiero początek końca PiS i jeszcze wiele pracy przed nami, żeby doprowadzić do wygranej.
- Czyli jeszcze nie do końca weszli w wasze buty z okresu załamania się waszej władzy?
- Dziś PiS ciężko pracuje, by zrobić sobie krzywdę. Będziemy przy tym i będziemy mu w tym pomagać, pokazując wszystkie patologie tej władzy. Ale stawiamy też na pozytywną pracę i przedstawianie Polakom naszej wizji zmian w Polsce.