"Super Express": - Rosyjskie władze wieszają psy na Grzegorzu Schetynie, który dwoma wypowiedziami demitologizującymi kremlowską wersję historii II wojny światowej stał się głównym wrogiem tamtejszej propagandy. Dziwi pana ta histeria?
Prof. Dariusz Rosati: - Zupełnie mnie to nie dziwi. Rosyjska strona nieustannie stara się zdyskredytować polskie władze, zwłaszcza ministra spraw zagranicznych. W Moskwie zdążyli się bowiem przekonać, że Grzegorz Schetyna jest orędownikiem twardego kursu wobec polityki Kremla na Ukrainie. Rosyjskie władze chcą więc osłabić jego pozycję na arenie europejskiej, żeby nasi partnerzy zaczęli się od niego dystansować. To nic nowego - przynajmniej od 15 lat ta taktyka kompromitacji naszych rządzących jest praktykowana.
- Efekt tego taki, że MSZ wzywa do siebie ambasadora Rosji. To próba postawienia do pionu strony rosyjskiej?
- To typowa i, moim zdaniem, właściwa forma reakcji na nieprzyjazne działania i wypowiedzi ze strony Rosji.
- Pana zdaniem minister Schetyna powiedział coś na tyle niestosownego, żeby zasłużyć sobie na miano rewizjonisty?
- Nie uważam, żeby powiedział coś niestosownego i niezgodnego z prawdą historyczną. Niemniej, kiedy chce się uderzyć, kij się zawsze znajdzie. A przecież minister Schetyna prowadzi wyrazistą politykę zagraniczną, co denerwuje Rosjan. Oczywiście, są różne metody prowadzenia tej polityki. Można ją koncentrować w kuluarach, unikając jednoznacznych wypowiedzi, ale ma to sens tylko wtedy, kiedy między państwami trwa jakiś dialog. Obecnie jednak jesteśmy w sytuacji, kiedy regularne kontakty polityczne z Rosją, obawiam się, zostały zawieszone. Pozostają więc publiczne komunikaty.
- Janusz Palikot stwierdził już, że wypowiedzi Schetyny o obchodach rocznicy zakończenia II wojny światowej, które tak rozsierdziły Rosjan, szkodzą Polsce i niepotrzebnie zaogniają relacje z Moskwą. "Potrzebujemy powrotu do handlu, współpracy, do normalnych stosunków" - powiedział.
- To są trochę argumenty z repertuaru prorosyjskich polityków europejskich. Ciągle powtarzają, że trzeba z Rosją rozmawiać. Rozmowy trwają, a w Donbasie nadal giną ludzie i mamy do czynienia z kolejną eskalacją konfliktu ze strony rosyjskiej. Nie mam, oczywiście, nic przeciwko rozmowom, ale widać, że w tym wypadku są one daleko niewystarczające. Potrzebujemy podjąć działania, które sprawią, że Rosja odczuje konsekwencje swojej polityki. To jest jedyna słuszna i sensowna droga postępowania z Moskwą, za którą opowiada się nasza dyplomacja. Nikt oczywiście nie dąży do konfrontacji wojskowej, ale musimy eskalować sankcje wobec Rosji w sytuacji, w której dotychczasowe nie działają i nie zachęcają jej do wycofania się z dotychczasowej polityki. Takie stanowisko złości Moskwę, więc próbuje naszą dyplomację skompromitować każdym sposobem.
- Czy należy się spodziewać, że próby dyskredytacji Polski się zintensyfikują?
- Oczywiście. Patrzę jednak na to spokojnie. Wojna propagandowa będzie trwała, póki Rosja nie zrozumie, że donikąd to nie prowadzi i jej polityka szkodzi przede wszystkim jej samej i doprowadzi ją ostatecznie do ruiny.