Wiersz, który zawsze był dla mnie manifestem trudnej, bardzo często przegrywanej, ale niezłomnej w swej wspaniałej wielkiej misji walki o prawdę, o wolność słowa, o godność słabszych deptaną przez silniejszych i bogatszych.
Wiersz jest uniwersalny, tak jak uniwersalna jest pokusa różnych rodzai tyranii, aby zdusić, zakneblować i po prostu zniszczyć tych, którzy dla tyranii są niewygodni. Wiersz jest apoteozą Poety, tego, który ma obowiązek mówić prawdę, ryzykując wszystko. To wiersz nadziei, wiersz o upadających w końcu despotach i potędze poniewieranej prawdy. Wiersz aktualny zawsze. Także wczoraj i dziś...
Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,
Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze jeden dzień przeżyli,
Nie bądź bezpieczny.
Poeta pamięta
Możesz go zabić - narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.
Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.