Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: archiwum se.pl

Sławomir Jastrzębowski: Kwestia aktualności

2013-10-02 7:25

Przez nieostrość powszechnie używanych pojęć rodzą się często niedopowiedzenia, animozje, a bywa, że zwykła brutalna agresja. Tak właśnie może być w głośnym medialnie przypadku pewnego proboszcza z warszawskiego Tarchomina, Grzegorza K., który został skazany nieprawomocnym wyrokiem za pedofilię.

Dziennikarze ustalili, że skazany już ksiądz nadal był proboszczem, odprawiał msze, udzielał sakramentów i opiekował się ministrantami. To wzbudziło wzburzenie wielu wiernych. Pytali, dlaczego ktoś uznany za winnego tak obrzydliwego przestępstwa, mimo że nieprawomocnie, mógł wciąż sprawować posługę kapłańską.

Z odpowiedzią pospieszył kanclerz kurii ks. Wojciech Lipka, który na specjalnej konferencji Episkopatu Polski sprawę proboszcza z Tarchomina rzeczowo wyjaśnił. Powiedział (myśląc o zarzutach dotyczących ks. Grzegorza K.), co następuje: „Były to czyny dawne, z roku 2001, zatem nieaktualne”. Wszystko jasne. Prawie wszystko. Rodzi się bowiem pytanie o termin „nieaktualne”.

Jeżeli ksiądz dopuszczał się pedofilii w roku 2001, to dziś – jak rozumiem (chociaż nie rozumiem) – jego czyny są „nieaktualne”. A od którego roku czy miesiąca byłyby aktualne? Gdzie przebiega granica między aktualnością i nieaktualnością? Liczy się ją na lata czy może godziny? Czy gdyby przestępstwa wobec dzieci ksiądz popełniał rok temu, to byłyby nieaktualne czy już aktualne?

Ciekawe praktyczne pytanie. Proboszcz z Tarchomina został skazany w marcu tego roku, a do września jak gdyby nigdy nic był czynnym proboszczem. Oczywiście ten przypadek ma się nijak do zamiatania pod dywan grzechów polskich duchownych przez ich przełożonych.

Księdza kanclerza Wojciecha Lipkę informuję, że wzburzenie wiernych z powodu skandalu, który obserwują, mimo upływu czasu jest wciąż aktualne. I długo jeszcze aktualne będzie.