Posunięcie rządu, który oszczędza pieniądze na najsłabszych, na bezbronnych, którzy nie mogą wyjść na ulicę czy spektakularnie buntować się w inny sposób, musi budzić moralny opór. Tym bardziej że media codziennie donoszą o co najmniej kontrowersyjnych przypadkach rozdawania nagród, premii, podwyżek czy wręcz stanowisk w administracji państwowej. Wydaje się, że szukanie oszczędności można było rozpocząć zupełnie gdzie indziej, nie wśród tych naprawdę potrzebujących. Sam pomysł takich oszczędności musi wydawać się co najmniej karkołomny z powodu choćby narzucających się historycznych asocjacji.
Na swoich najsłabszych oszczędzać chcieli mieszkańcy Sparty, którzy z tego powodu kalekie noworodki po prostu skazywali na okrutną śmierć zaraz po narodzinach. Na swoich najsłabszych członkach społeczeństwa oszczędzała też III Rzesza, która niezdolnych do pracy z powodu defektów umysłowych skazywała na śmierć. W ten sposób jeszcze przed wybuchem II wojny światowej Niemcy dysponowali całą technologią masowych morderstw, doskonaloną na zabijaniu tych, którymi trzeba było się opiekować. Od oszczędności na najsłabszych, które ktoś może przecież próbować uzasadniać "racjonalnie" i "ekonomicznie", musimy trzymać się z daleka. Tę lekcję już przerabialiśmy ...