Kierowca, załóżmy średnio tankuje jednorazowo 30 litrów, więc płaciłby kilka razy w miesiącu po 3 tys. zł na stacji i prawie cała ta kwota od razu szłaby w ręce rządowo-urzędnicze! I Polska nie miałaby żadnych kłopotów budżetowych, żadnego kryzysu!
Że co? Że moje rozumowanie jest niemądre? Że do kasy państwa nie wpływałyby wtedy żadne w ogóle pieniądze z paliw? Że nikogo nie byłoby stać na tankowanie samochodu? To ja się oczywiście zgadzam!
Gdyby rząd tak zrobił, to byłoby bardzo niemądre. A nie robi tak w tej chwili? No, nie podwyższył jeszcze podatków na paliwa tak, żeby litr kosztował 100 zł, ale podwyższył tak, że wielu ludzi przestało jeździć samochodami. A to dla budżetu państwa olbrzymia strata, bo lepiej zarobić mniej na dużej liczbie kierowców niż więcej na karlejącej.
Ja to wiem, i Czytelnicy "Super Expressu" to wiedzą, a rządowi eksperci widać nie. Ale jak mi kiedyś wytłumaczono, tym się różni ekspert od fachowca, że ekspert wie, co trzeba powiedzieć, a fachowiec wie, co trzeba zrobić.
I proszę sobie wyobrazić, że mimo iż paliwo nie kosztuje u nas jeszcze po 100 złotych za litr, to notowania litościwego rządu i empatycznego premiera Tuska opadają dość gwałtownie. Czemu?