Sławomir Jastrzębowski o wynikach wyborów: Co nam wyrośnie z Palikota?

2011-10-11 9:46

Teoretycznie dobry niespodziewanie wynik Ruchu Palikota w wyborach do Sejmu można opisać tak: nic dziwnego, że ten głupi, zdegenerowany postkomunizmem naród, prowadzony przez zgniłe media, wybrał do Sejmu takiego debila, jak Palikot. Można jednak na ten niezwykły rozwój wydarzeń spojrzeć ze skrajnie innej perspektywy: nic dziwnego, że ten ciągle oszukiwany przez kolejne rządy naród ma dość kłamliwych, nieudanych politycznych elit i daje szansę człowiekowi, który... No właśnie, który co? Po którym czego można się spodziewać?

Jak wiadomo, ulubionym pisarzem Janusza Palikota jest Witold Gombrowicz. A ulubionym zajęciem Gombrowicza było robienie czytelników w konia.

Gombrowicz prowokator zmuszał do rewidowania tradycji, obalania myślowych schematów, podważania pojęć takich jak patriotyzm czy polskość i trzeba przyznać, że nieźle się przy tym bawił. Mieszając kpinę z wzniosłością, eksperymentując trochę z nudów, co mu z tego wyjdzie, cały czas akcentował niedojrzałość jako wartość. Więc... Odnoszę wrażenie, że Janusz Palikot bawi się swoimi wyborcami, że po cichu musi mieć wielką uciechę, że zrobił w konia tych, których niby najtrudniej wyprowadzić w pole, młodych, wykształconych. Kupili jego happeningi, hasła, jego - proszę wybaczyć - zbieraninę, która w dużej części zasiądzie z Sejmie.

Mało, że wyborcy Palikota to kupili, to jeszcze myślą, że to na poważnie. Tymczasem Janusz się bawi. Właśnie wygrywa w grze "Rozmontuję sobie SLD". Napieralskiemu głowę już ściął, a teraz może się zająć podkupywaniem pionków. Ciekawa jest przy tym bezradność innych graczy na politycznej scenie i myślowy bezwład mediów. Całkiem poważne pytanie brzmi, czy Palikot zechce zostać tylko sui generis małpą żonglującą sprawnie chwytliwymi hasłami, czy też coś z niego wyrośnie. A jak wyrośnie, to niby co? Z cygarowego biznesmena lewicowy przywódca?