Takie rozczarowanie dla tych różnych w elity przebranych! Pewnie ich w weekend alkohol na smutno pozbawi świadomości... Powiem nieskromnie, że od początku przeczuwałem, że tych dwóch PiS-owców może się komisji sprytnie wywinąć.
Po pierwsze nazwa. Tak zwana komisja do spraw nacisków miała nazwę złożoną z pięćdziesięciu wyrazów (!), więc nawet najświatlejsze umysły nie mogły się zorientować, co ona dokładnie ma robić. Zupełnie inaczej byłoby, gdyby komisja nazywała się normalnie, po bolszewicku: Komisja przeciw Kaczyńskiemu i Ziobrze. Ale niestety...
Po drugie i ważniejsze, utrącono ważnego eksperta komisji. Ekspertem Komisji przeciw Kaczyńskiemu i Ziobrze, tfu, przepraszam! - komisji do spraw nacisków oczywiście, kierowanej przez człowieka PO, został regularny esbek Jerzy Stachowicz. Esbeka szczegółowo opisał "Tygodnik Powszechny" w 2008 roku.
Pan Stachowicz przesłuchiwał opozycjonistów w Krakowie w roku 1985 tak skutecznie, że nadawali się do leczenia psychiatrycznego, a jeden z jego podopiecznych popełnił potem samobójstwo. Kiedy prawda o ekspercie esbeku wyszła na jaw, przestał być już ekspertem komisji. I nie mógł niestety przesłuchać ani Kaczyńskiego, ani nawet Ziobry. A miał łobuz takie swoje sposoby, żeby się może i sami przyznali!