Ci, którzy wierzą w sukces, są tak silnie nastawieni na zwycięstwo, że są w stanie dla realizacji celu spalić własne okręty, aby zdobyć nowy ląd i nie dać swoim ludziom nawet cienia nadziei na ucieczkę (patrz na przykład historia konkwistadora Cortesa).
Ci drudzy zamiast działać, kombinują, co to będzie, jak przegramy. I w rezultacie własnego niedziałania przydaje im się to kombinowanie, bo przegrywają.
A to wszystko przypomniało mi się, jak usłyszałem posłankę Beatę Kempę z PiS, którą cenię, aczkolwiek akurat nie dziś. Otóż posłanka w Radiu Zet w sprawie dopalaczy powiedziała: "Jeżeli on (człowiek organizujący sprzedaż dopalaczy - przyp. mój) udowodni, że to, co sprzedawał, było legalne - a w gruncie rzeczy nie ma przepisów o tym, co jest legalne, a co nielegalne - ja boję się, że może mieć rację". Czyli że rację mogą mieć handlarze śmiercią. Otóż pani poseł, oni racji mieć nie mogą i basta! W państwie prawa racji nie mogą mieć niebezpieczni oszuści, a o nich właśnie mówimy. Ci ludzie z pełną świadomością sprzedają substancje, od których umierają nasze dzieci, starając się nam wszystkim wmówić, że to jakieś niby artykuliki kolekcjonerskie albo dla roślinek. Chyba nie jesteśmy skończonymi kretynami, żeby w to wierzyć i umożliwiać im ten handel?
A zatem, nie lękajcie się Beato Kempo porażki, tę walkę z dopalaczami musimy razem wygrać. Dla dobra naszych żywych i zdrowych dzieci.