Marek Migalski został właśnie wykluczony z grona członków delegacji Prawa i Sprawiedliwości w Parlamencie Europejskim. To zemsta za to, że Migalski jeden ośmielił się napisać w liście otwartym prawdę o sytuacji w PiS i o roli lidera Jarosława Kaczyńskiego. Jak wiadomo, o prawdzie nie można dyskutować publicznie, bo to może zaszkodzić. Tak PiS pomyślał i tak zrobił. Zrobił, bo mógł, bo to jego sprawa, kogo sobie wyklucza, a kogo "wklucza". A jednak konsekwencją każdego działania dużej partii w dużym kraju jest komentowanie tego działania. Poraża czarny "pijar", który PiS sam sobie robi z taką konsekwencją. Więc posypią się komentarze.
Wietrzę gratkę dla Stefana Niesiołowskiego. Już raz porównał Kaczyńskiego do Władysława Gomułki, mówiąc: "Podobieństwo Kaczyńskiego do Gomułki jest uderzające: niechęć do inteligencji, wiara w przemoc, szkodliwe pomysły na zawłaszczanie państwa i przeświadczenie o spisku, które zagraża ich władzy". Teraz będzie mógł dodać jeszcze Józefa Cyrankiewicza i jego słynne: "Rękę raz podniesioną na władzę ludową - odrąbiemy!".
Do każdej krytyki można generalnie podchodzić na dwa sposoby. Po pierwsze, można się zastanawiać, czy jest słuszna, i wyciągać z niej wnioski. Po drugie... A może by odrąbać Migalskiemu rękę? Władza to władza. Żartów nie ma.