Sadłowski: "Były doradca Putina jest pewny ataku jądrowego" [Raport Walczaka]

2022-10-05 11:49

Gościem Tomasza Walczaka w środowym Raporcie Walczaka był dr Michał Sadłowski, historyk ustroju z Uniwersytetu Warszawskiego, znawca Rosji. Rozmowa dotyczyła przede wszystkim dalszych losów Rosji, która w obliczu narastających klęsk zmierza w kierunku, który wywołuje strach w elicie kremlowskiej.

Na uwagę prowadzącego, że mobilizacja w Rosji zwykle nie kończyła się dobrze dla rządzących dr Michał Sadłowski odpowiedział twierdząco. - Mobilizacja jest dla Putina przede wszystkim czymś trudnym, bo naruszył konsensus, który istniał. Wedle niego obywatele mają nie mieszać się do spraw polityki wewnętrznej, ustrojowej, do spraw wojskowości i w zamian za to mogą sobie spokojnie funkcjonować w małych miasteczkach, wsiach, prowadzić mniejszy biznes. Natomiast teraz są mobilizowani, to nasuwa analogie historyczne. Wszyscy się boją w elicie kremlowskiej bo to może nasuwać takie casusy z I Wojny Światowej. Kiedy wielomilionowe rzesze ludzi zmobilizowanych, rozczarowanych tymi klęskami wojennymi, źle wyposażonych z czasem obrócą z czasem obrócą się przeciw władzy, przeciw carowi, jak i przeciw dowódcom, zaczną się bratać z wrogiem i wracając do swoich miejscowości zaczną tam wprowadzać chaos. To jest wielkie ryzyko, które na Kremlu jest wnikliwie badane i śledzone. Myślę, że maksymalnie są, oczywiście na ile to jest możliwe w obecnej sytuacji, maksymalnie są przygotowane służby wewnętrzne, żeby nie pozwoliły zmobilizowanym, którzy wrócą z wojny, wywołać jakiś chaos. Pierwsze wielkie ofiary mogą to zmienić. Jeśli tempo ofensywy ukraińskiej nie zmieni się do zimy, to może faktycznie ta sytuacja by się zdynamizowała. Wojna to bardzo skomplikowana rzecz, a tryby mobilizacji działają powoli - ocenił dr Sadłowski.

- Analogie historyczne są czasem zwodne. Oczywiście, taka totalna przegrana może wywołać w Rosji konflikt i chaos, ale z drugiej strony Aleksiej Kolesnikow, znany ekspert z moskiewskiego centrum Carnegie, zwraca uwagę, że jeżeli Władimirowi Putinowi i elicie udałoby się jakoś wyjść z tej wojny nawet przy minimalnym zysku terytorialnym, nawet niekorzystnej ugodzie, to może być odwrotnie. Aparat przymusu plus totalna propaganda sprawią, że Władimirowi Putinowi rating znowu skoczy do 90 proc. poparcia, jako temu, który popełnił błąd strategiczny, ale pokazał Zachodowi. Trzeba być jednak bardzo ostrożnym w tym scenariuszu. I to mówi ekspert znany na Zachodzie, który opowiedział się po stronie opozycji - zauważył ekspert. - Czy jest to karkołomne przedsięwzięcie, to zależy. To już jest przedstawiane nie tylko jako wojna z Ukrainą, ale także jako wojna ze Stanami Zjednoczonymi z całym Zachodem. Ta wojna jest przedstawiana, jako walka o ważne miejsce Rosji na świecie. I to też jest istotne. Ważny jest także strach przed atomem, Rosjanie też są teraz nim straszeni. Ten szantaż atomowy jest stosowany nie tylko wobec elit i społeczeństw Zachodu, ale także wobec Rosjan. I właśnie to może być taka psychologiczna reakcja: "A patrzcie, jednak ten Putin mimo wszystkiego wycofał się, nie dokonał ataku jądrowego, patrzcie jaki to mądry przywódca". I to jeszcze mentalność, myślenie Rosjan jest zupełnie inne niż nasze. To wszystko jest oczywiście jeden ze scenariuszy, choć nie jest scenariuszem niemożliwym -

- Większość opozycji rosyjskiej mówi wprost, że wybuch jądrowy jest bardzo możliwy, a nawet Gleb Pawłowski, były doradca Putina, kilka dni temu mówił, że to pewne. On podkreślił, że wojny jądrowej nie będzie, ale użycie jakiegoś ładunku będzie. Pytanie, czy rosyjska opozycja doświadczona atakiem z 24 lutego może zakładać, że jakiś wybuch jądrowy w stosunku do Ukrainy może być wykonany. Z drugiej strony myślę, że to też jest sygnał opozycji Rosyjskiej, a może jej rozpacz, żeby zmusić państwa Zachodu, a przede wszystkim USA, czy też elitę rosyjską do zamordowania, mówiąc wprost, Władimira Putina. Potem mogą nastąpić rządy pułkowników na które zgodzi się opozycja, czy jakieś silne rządy autorytarne, które będą putinizmem z ludzką twarzą. Ja się zgodzę z innymi ekspertami, że trzeba być ostrożnym, ale 24 lutego pokazał, że jednak Władimir Putin to jest człowiek w pewien sposób nieobliczalny. On sam podkreśla, że użycie broni jądrowej to byłoby wyrównanie 1 do 1 tego, co zrobiła Ameryka. Mam nadzieję jednak, że Putin tylko straszy - podsumował ekspert.

- Może wojna jest też po to, by wtłoczyć młode pokolenie, by także ono wyznawało tę ideę państwa imperialnego, państwa, które musi najpierw kolonizować siebie, a potem także państwa sąsiednie, żeby przeżyć. Ci młodzi ludzie będą znowu niezdolni do odwrócenia tego paradygmatu państwo - jednostka - społeczeństwo. I to jest wielki problem i wielkie wyzwanie zwłaszcza na tle procesów światowych, bo pewny populizm, który rozwijał się na świecie, ośmielił Władimira Putina. Dyktator stwierdził, że populizm to dowód na to, że demokracja liberalna jest w kryzysie i to jest czynnik, który sprawia, że na świecie tę inwazję określone grupy interesów mogą poprzeć. Władimir Putin postawił też może jedną rzecz, jako główną, on stwierdził, że Rosja musi posiadać totalną suwerenność, czyli, że nikt nie może absolutnie ingerować w politykę wewnętrzną Rosji. To jest utopia. Nawet jak jakaś spółka zagraniczna powstaje w danym państwie, to ona już w nim ingeruje. Putin chce więc zdobyć dla Rosji pełną suwerenność, czyli wykroić dla Rosji miejsce w stosunkach międzynarodowych, gdzie nikt nie może wejść na rosyjskie poletko, bo Rosja zaraz użyje siły. To jest niebezpieczne, bo tym samym Władimir Putin chce przebudować model stosunków globalnych, w którym wojny stają się głównym sposobem rozwiązywania konfliktów - zwraca uwagę dr Michał Sadłowski.