Wilhelm Szewczyk padł ofiarą PiS-owskiej ustawy dekomunizacyjnej. Dopatrzono się, że zasłużony dla Śląska pisarz i tłumacz należał do PZPR i to w zasadzie wystarczyło, aby przestał być patronem placu w centrum Katowic. Zarządzenie w tej sprawie wydał wojewoda śląski Jarosław Wieczorek, zasięgając wcześniej opinii Instytutu Pamięci Narodowej. Powołując się na nią, dowodził, że Szewczyk legitymizował komunistyczny ustrój.
Taka argumentacja rozsierdziła mieszkańców Katowic, a jeszcze bardziej przemianowanie placu na Marii i Lecha Kaczyńskich. - A co oni mają wspólnego ze Śląskiem? Czym się dla nas zasłużyli? - grzmieli katowiczanie. - Nikt tego nawet nie skonsultował z mieszkańcami - krytykował decyzję wojewody prezydent miasta Marcin Krupa. W końcu rada miejska Katowic zaskarżyła decyzję Wieczorka, a wojewódzki sąd administracyjny stanął po jej stronie. Uznał, że wojewoda nie dość wnikliwie ocenił postać Szewczyka, który nie tylko nie propagował komunizmu, ale sam niejako był jego ofiarą, inwigilowany i cenzurowany.