W 2009 roku "Super Express" dotarł do filmiku, na którym Piesiewicz przebrany za kobietę w towarzystwie Joanny D. i Joanny S. wciąga biały proszek. Prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące podejrzenia posiadania przez senatora narkotyków. Były polityk utrzymywał, że były to sproszkowane lekarstwa, a on sam padł ofiarą prowokacji. Okazało się bowiem, że Piesiewicz był szantażowany kompromitującymi taśmami, które "odsprzedawano" mu w sumie kilka razy. Według mediów senator miał zapłacić za nagrania ponad 550 tys. zł.
W trakcie długiego procesu Piesiewicz zdążył zostać uniewinniony. Prokuratura złożyła jednak apelację, którą Sąd Okręgowy w Warszawie częściowo uwzględnił. Zwrócił do ponownego rozpoznania sprawę zarzutów, związanych z posiadaniem przez Piesiewicza narkotyków. Wczoraj sąd orzekł, że Piesiewicz musi zapłacić 10,5 tys. zł grzywny za "usiłowanie posiadania, udzielenia i nakłaniania do zażycia środków odurzających innych osób".
- Sąd przyjął usiłowanie nieudolne dwóch czynów. Za każdy orzekł karę grzywny. Łączna kara grzywny to 150 stawek dziennych po 70 zł. Wyrok nie jest prawomocny - mówi nam Ewa Leszczyńska-Furtak, rzecznik prasowy SO w Warszawie. Dla obrony Piesiewicza wyrok jest niezrozumiały. - Na pewno będziemy składać apelację. Z wyrokiem tym nie sposób się zgodzić. Po ośmiu latach senatorowi Krzysztofowi Piesiewiczowi należy się uniewinnienie - mówi mecenas Mikołaj Pietrzak.
Zobacz: "Proszę natychmiast usunąć informację, że grałem w Smoleńsku"! Aktorzy wstydzą się udziału w filmie!