Dziś dodatek 400 zł przysługuje osobom ze statusem działacza opozycji antykomunistycznej lub osoby represjonowanej. Od uchwalenia ustawy w 2015 roku dodatek przyznano zaledwie kilkuset osobom. Żeby go otrzymać, trzeba m.in. spełnić kryterium finansowe, np. dochód na osobę samotną nie może przekraczać 120 proc. najniższej emerytury. Senatorzy i byli działacze chcą likwidacji progu dochodowego.
Rząd jest przeciw z powodu finansów. - W przyszłym roku koszty świadczeń wyniosłyby ok. 56 mln zł, a w 2022 roku 230 mln zł - wyliczał w Sejmie wiceminister rodziny Marcin Zieleniecki (47 l.).
- Jestem rozczarowany. Dwa lata temu PiS obiecywał nam co innego - mówił Wojciech Borowik (61 l.), b. działacz opozycji w PRL, prezes Stowarzyszenia Wolnego Słowa. - Nie przychodzimy po pomoc społeczną, ale po to, by państwo oddało nam honor - mówi Andrzej Rozpłochowski (67 l.). Został internowany w dniu wprowadzenia stanu wojennego, po roku przewieziono go do Warszawy i oskarżono o "próbę obalenia siłą ustroju PRL". Był przetrzymywany bez wyroku do kwietnia 1984 r. - Dziś mam 1700 zł emerytury. Nie liczy się, że nie wypracowałem składek, ponieważ byłem internowany i więziony. Ci, którzy się nie angażowali w walkę z PRL-em, mają dziś wyższe emerytury. Nawet byli ubecy mają i będą mieć gwarantowane przez państwo wyższe uposażenie - mówi z żalem Andrzej Rozpłochowski.
Zobacz także: WPADKA rzeczniczki NOWOCZESNEJ: Wymyśliła najdłuższy na świecie tunel w Szczecinie...