"Super Express": - Prezydent Komorowski podpisał ustawę o zmianach w OFE. Zdecydował się jednak na skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego. Jak pan to rozumie?
Ryszard Petru: - Ciekawe jest to, że prezydent podpisał ustawę, podkreślając, że ma poważne zastrzeżenia do jej fundamentalnych elementów. Prezydent potwierdził, że ma wątpliwości co do przejęcia przez państwo obligacji znajdujących się w portfelach OFE. Ma wątpliwości co do limitu inwestowania w akcje, co do nakazu inwestowania w obligacje. Ma też wątpliwości co do zakazu reklamowania się funduszy. Czyli tak naprawdę nie jest pewien niemal całej tej ustawy. Przy tak daleko idących zastrzeżeniach właściwsze chyba byłoby skierowanie jej do Trybunału przed podpisaniem. Jak powinien się pan i każdy z czytelników zachować, kiedy dają panu do podpisania coś, czego nie jest pan pewien, a nawet ma pan zastrzeżenia?
- Raczej nie podpisuję, dopóki się nie upewnię...
- Właśnie. Prosi pan prawnika o sprawdzenie wszystkich pańskich wątpliwości. I z tym podpisem prezydenta wiąże się olbrzymie ryzyko dla rządu, który nie ma wcale pewności, że Trybunał Konstytucyjny nie zakwestionuje wielu istotnych zapisów ustawy o zmianach w OFE. Wtedy trzeba będzie wiele decyzji odkręcać i w przyszłości koszta tego będą znacznie wyższe, niż gdyby powstrzymano się przed podpisaniem ustawy teraz.
- Prezydent ma doradców zarówno prawnych, jak i ekonomicznych. Zapewne doradzili mu właśnie takie zachowanie.
- Zapewne tak, ale rozumiem, że chodziło tu o pokazanie, że prezydent Komorowski nie jest hamulcowym, blokującym prace rządu. Tyle że może się to okazać bardzo kosztowne za pół roku, rok. Czy rząd pomyślał o tym, co będzie, jeżeli Trybunał nakaże oddanie tych pieniędzy ludziom wraz z odsetkami ze względu na bezprawne działanie? Gdyby nie doszło do podpisania ustawy, konsekwencje tego orzeczenia byłyby jednak mniejsze.
- Pan nie wierzy w argumenty przedstawiane przez rząd?
- To są niestety argumenty doklejane na siłę do rzeczywistości. Chodziło wyłącznie o pieniądze z OFE, które poprawią wskaźniki budżetowe, bo sytuacja gospodarcza nieco wymknęła się rządowi i ministrowi finansów spod kontroli. Nie wykluczam jednak także chęci wydania części środków na bieżące potrzeby.
- Pojawił się też argument, że OFE nie ponosiły ryzyka, a ponosili je wyłącznie przyszli emeryci.
- Jeżeli tak było, to trzeba było to poprawiać. Rząd Platformy miał na to aż 6 lat. Do takiej korekty nie jest wcale potrzebne demontowanie całego systemu emerytalnego, a z tym mamy do czynienia.
Ryszard Petru
Szef Towarzystwa Ekonomistów Polskich