"Super Express": - Dwa dni temu w Krakowie mieliśmy kolejny akt dramatu pt. "Polska podzielona". Czy ten podział jest już nie do zasypania?
Prof. Ryszard Legutko: - Pocieszające jest, że chociaż razem zaśpiewano polski hymn, ale rzeczywistość jest niestety okrutna - tak, mamy dwie Polski. I nie jest to podział nowy. On powstał już u zarania III RP, kiedy jedna strona uznała siebie za tę oświeconą, niosącą kaganek europejskości i nowoczesności wśród ponurego, niebezpiecznego tłumu ciemniaków. Tłumu antysemickiego, zacofanego. Ta część społeczeństwa została potraktowana w sposób pełen pogardy i poniżenia.
- I po dwudziestu latach takiego "poniżania" dochodzi do katastrofy smoleńskiej...
- Która powoduje, że ten przysłowiowy "ciemnogród" znów zyskał na sile, zaczerpnął oddechu i zyskał mobilizację do działania. Po raz pierwszy od 2005 roku. Paradoksalnie katastrofa smoleńska przyczyniała się do wzmocnienia tego obozu, który zaczął się organizować, działać. W dużej mierze zresztą przyczyniła się do tego niewyobrażalna wręcz słabość i kompromitacja ich oponentów. Aktywizacja "ciemnogrodu" wywołała niepokój i strach drugiej strony, która postanowiła znów stymulować przemysł pogardy.
- Jak rozumiem przy rozkopywaniu podziałów nie widzi Pan winy PiS?
- Nie ma symetrii w tych działaniach.
- Nie mierzi więc Pana tak zdecydowana i ostra retoryka Jarosława Kaczyńskiego? Zdrada, hańba - to raczej nie jest język pozytywny, budujący.
- Ale jak można mówić o zakopywaniu rowów, kiedy śledztwo smoleńskie okazało się skandalem i kompromitacją państwa polskiego? Niby co mamy zrobić - spotkać się w połowie drogi? W półprawdzie? To strona rządowa nie stworzyła pola do zjednoczenia i jej zaniedbania w tej sprawie spowodowały eskalację podziałów.
- Nie zmienia to tego, że PiS skutecznie te nastroje podkręca.
- Po prostu trwa walka o prawdę i wyjaśnienie gigantycznej tragedii.
- I drogą ku temu jest nazywanie drugiego obozu "zdrajcami"?
- Mówimy o klasie politycznej, o pewnych profesorach, publicystach, którzy uczestniczą w bardzo niepokojącym procederze utrudniania i zakłamywania śledztwa. Co więcej, wszelkie dążenie do wyjaśnienia tej sprawy kwitują cynicznymi uwagami, głupimi uśmieszkami, obraźliwymi żartami. To jest jakaś umysłowa i emocjonalna aberracja, kompletna znieczulica i brak świadomości, że do tak poważnej sprawy trzeba podchodzić poważnie. Nie można traktować śmierci prezydenta swojego kraju i 95 osób z delegacji "na wesoło".
- Zgoda, ale nie można też traktować jej jako przyczynku do pogłębiania podziałów. Chyba zgodzi się Pan, że w normalnym kraju taka tragedia powinna naród jednoczyć..
Tak, to prawda. Ostatnio rozmawiałem na ten temat ze swoimi brytyjskimi kolegami z Parlamentu Europejskiego i byli bardzo zaskoczeni, jak władze Polski do tego podchodzą. U nich byłoby to nie do pomyślenia.
- Czy jest szansa na to, że kiedyś uda nam się zasypać te podziały?
- Piłka jest po stronie rządu. Jeżeli zaczną traktować tę sprawę poważnie, Smoleńsk przestanie być polem konfliktu.
- Wierzy Pan w to?
- Trzeba wierzyć.
Prof. Ryszard Legutko
Filozof, europoseł PiS