- Ale też odpowiedź ministra, jak informowały wczoraj media, nie usatysfakcjonowała prezydenta. Zgadza się pan z tą opinią?
- W żadnym wypadku. Prezydent Andrzej Duda poprosił jedynie o doprecyzowanie pewnych kwestii. To rzecz w polityce i dyplomacji normalna. Żadnego konfliktu na linii prezydent - minister obrony nie ma.
- W takim razie dlaczego prezydent zdecydował się na skierowanie listu do szefa MON?
- Pan prezydent Andrzej Duda po prostu skorzystał ze swoich uprawnień i zadał pytanie szefowi resortu obrony, którego sprawami, jako zwierzchnik sił zbrojnych i pierwszy obywatel RP, się interesuje. To rzecz normalna.
- A jak ocenia pan półtora roku Antoniego Macierewicza jako ministra obrony narodowej?
- Bardzo wysoko. Minister zmienił oblicze polskiej armii. Sukcesem są oczywiście Wojska Obrony Terytorialnej, dzięki którym potencjalny agresor musi liczyć się z tym, że w razie ataku na naszą Ojczyznę napotka nie tylko obronę i opór, ale będzie się musiał zmierzyć wręcz z narodowym powstaniem. To jeśli nie uniemożliwia, to znacząco zmniejsza ryzyko ataku na nasz kraj. Po prostu siły wroga poniosą na tyle dotkliwe straty, że atak na Polskę stanie się nieopłacalny. I to jest zasługa Antoniego Macierewicza. Kolejną jest fakt, że na zakupach dla polskiej armii korzystają producenci polscy, a nie zagraniczni, jak było w poprzednich latach. To także zasługa pana ministra.
- Krytycy Antoniego Macierewicza podnoszą jednak, że masowe zwolnienia w armii, odejścia dowódców sprawiają, że cierpi na tym pozycja Wojska Polskiego w NATO?
- To też nieprawda. Krytykom Antoniego Macierewicza przypomnę, że w czerwcu odbył się w Warszawie, stolicy Polski, szczyt Paktu Północnoatlantyckiego. Był on ogromnym sukcesem zarówno pod względem politycznym, bo w kwestii bezpieczeństwa uzyskaliśmy bardzo wiele, jak i organizacyjnym. Sukces szczytu NATO był w ogromnej mierze osobistą zasługą Antoniego Macierewicza.
- Politycy Platformy Obywatelskiej i innych ugrupowań opozycyjnych mają inne zdanie, twierdzą, że szczyt był sukcesem całej Polski, w tym także rządu Platformy Obywatelskiej, która do organizacji przywódców Sojuszu w Warszawie doprowadziła.
- To ja przypomnę, że w 2014 roku, a więc dwa lata przed warszawskim szczytem, przywódcy NATO spotkali się w New Port w Walii. Wtedy reprezentował nas rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, prezydentem był Bronisław Komorowski, a ministrem obrony narodowej Tomasz Siemoniak. Została owszem wynegocjowana pomoc Sojuszu Północnoatlantyckiego i Stanów Zjednoczonych dla naszego kraju, jednak na dużo mniejszym poziomie niż dwa lata później, podczas szczytu NATO w Warszawie, gdzie reprezentowali nas prezydent Andrzej Duda oraz minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. Mamy stałą obecność Amerykanów w Polsce, co też znacząco zwiększa nasze bezpieczeństwo. Działalność pana ministra oceniam bardzo wysoko, jest jednym z lepszych ministrów w polskim rządzie.
Zobacz: Dr Wojciech Jabłoński ocenia: PiS traci, bo pokazał prezesa