"Super Express": - Bronisław Komorowski podsumował pięć lat swojej prezydentury i z bilansu jest raczej zadowolony. Podziela pan ten entuzjazm?
Prof. Ryszard Bugaj: - Na tle prezydentury Lecha Wałęsy ta mi się podoba. Z kolei na tle Lecha Kaczyńskiego wydaje mi się ona prezydenturą gorszą, choć i tam nie brakowało wpadek. Chciałbym, żeby prezydent był rzecznikiem większości społeczeństwa, który występuje wtedy, gdy system trochę zawodzi. Tego u Bronisława Komorowskiego mi brakuje. Słyszałem, jak mówił, że odpowiada za to, co sam inicjował, i przyjmuje na siebie rolę notariusza w podpisywaniu tego, co przedstawia większość sejmowa. To jest niedopuszczalne i miało swoje konsekwencje przy uchwalaniu podwyższenia wieku emerytalnego, o którym przesądził właśnie pan prezydent.
- Przedstawia się jednak jako człowiek, który widzi krzywdę wykluczonych obywateli. Rozumiem, że pan tego nie dostrzega?
- Zupełnie. Dopiero kiedy pojawiła się perspektywa wyborów, podjął pewne inicjatywy. Przez poprzednie lata nic w tym zakresie nie robił. A to, co inicjował, było - w mojej ocenie - drugorzędne. Mamy przecież ustawy podatkowe, które są jawnie przywilejami dla najzamożniejszych. I co prezydent w tej sprawie zrobił? Zero. Co zrobił w sprawie umów śmieciowych? Nic. Można wskazać jeszcze wiele takich rzeczy. Niestety, Bronisław Komorowski wpisał się w rolę strażnika żyrandola. To nie jest tak źle oceniane przez wielu ludzi, którzy chcą, by prezydent był szacowny, otwierał, przecinał. Nie jest to jednak model prezydentury, który byłby mi bliski. Na szczęście jego konkurenci w tych wyborach wypadają przy nim jeszcze bladziej.
Czytaj: Komorowski podsumowuje prezydenturę: Dziękuję mojej żonie. Kwiaty będą później