Europosłanka walczy o powrót do zdrowia
- W szpitalu Czerniakowskim szybko skompletowano ekipę, która mogła mnie zoperować, bo – jak mi oznajmiono, mogłam stracić wzrok. Oderwała mi się siatkówka. Chodziłam potem z nitkami w oku. Przeszłam jeszcze kilka operacji, bo siatkówka nie chciała się przykleić. Obecnie widzę na to oko w 25–35 proc. - mówiła niegdyś Róża Thun (Polska 2050) w rozmowie z "Super Expressem". Jak obecnie wygląda sytuacja? - Oko jest, jakie jest, ale teraz to jest kwestia jakości okularów i czasu, aby mózg nauczył się czytać różne sygnały. Jest lepiej, lepiej sobie radzę na pewno, ale mam problem ze znalezieniem właściwego rozwiązania na okulary. To się zmienia, to jest kwestia mózgu i mózg się adaptuje i to się poprawia stopniowo - relacjonuje nam.
Eurodeputowana nie zamierza rezygnować z kariery politycznej ani jej zaniedbywać, mimo problemów ze zdrowiem. Przestrzega jednak wszystkich, aby mieli zwiększoną czujność i zawsze zwracali uwagę na to, jak widzą, aby mogli jak najszybciej zareagować. W rozmowie z "Super Expressem" mówiła także, że podchodzą do niej osoby, które dzięki jej historii zapobiegły tragedii, bo wiedziały, jak działać.