Roman Giertych już w maju ogłosił, że zamierza kandydować do Senatu z własnego komitetu z okręgu podpoznańskiego jako kandydat niezależny. Polityk nie ukrywał, że liczy na poparcie porozumiewających się w kwestii paktu senackiego partii opozycyjnych. Oficjalnie jednak żadne z ugrupowań nie poprała Romana Giertycha jako swojego przedstawiciela. Głos zabrała jedynie Polska 2050, która zaprzeczyła, by były minister edukacji miał być ich kandydatem.
W końcu w nocy z 9 na 10 sierpnia Roman Giertych poinformował o swojej decyzji dotyczącej startu w wyborach. - Odmówiłem startowi z Paktu Senackiego w sytuacji, w której Lewica zapowiedziała, że i tak mi wystawi kontrkandydata. W wyniku błędów w kampanii Lewicy kolejny sondaż pokazuje, że nie wchodzą do Sejmu, a prawie 5% elektoratu opozycji się marnuje, ale Lewica nie tym się zajmuje. Mają inne priorytety. M.in. skutecznie zablokowali mój start do Senatu w ramach Paktu – napisał na Twitterze.
Polityk dodał, że odmówi także startu z Olsztyna, bowiem nie tylko rywalizowałby z senator niezależną popieraną przez PiS, ale też z lewicowym kandydatem. W kolejnym poście zaś napisał, ze jest namawiany przez internautów do wystartowania z Warszawy przeciwko współprzewodniczącej Lewicy razem Magdalenie Biejat i przeciwko PiS-owi.
- Skoro Lewica zapowiadała wystawienie mi kandydata gdziekolwiek bym się nie wystawił, to przyznacie Państwo, że chyba wygodniej dla wszystkich byłoby aby nie musieli mnie szukać? Podejmę decyzję najpóźniej w środę w przyszłym tygodniu. Jeszcze raz dziękuję za te tysiące słów wsparcia – napisał.