Roman Giertych postanowił się wyłamać w kwestii głosowania nad dekryminalizacją aborcji. Jak stwierdził, że nie wyjął swojej karty, jednak nie oddał głosu. W rozmowie z RMF FM powiedział, ze sporo go to kosztowało, bowiem w normalnych okolicznościach byłby przeciwny.
- Nie chodzę do spowiedzi do Donalda Tuska - stwierdził. - Kompromis, który zaproponowałem - zaufajmy kobietom i niech one decydują czy przestępstwo ma być ścigane, to jest daleko idące ustępstwo ze strony konserwatysty - dodał.
Przypomniał, że chodzi o zmianę, by przeprowadzanie aborcji do 12. tygodnia ciąży nie było ścigane bez wniosku złożonego przez kobietę. Roman Giertych stwierdził także, że po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie usuwania ciąży spowodowało swoiste zamrożenie przepisów, co z kolei w skrajnych przypadkach rzutowało na pracę lekarzy. Według polityka ci czasem woleli poczekać, aż płód samoistnie umrze niż przeprowadzić zabieg aborcji.
- Nie jestem talibem i fanatykiem. Mam trzy córki. Ten wyrok z 2020 roku, to nie tylko kwestia aborcji. Kobiety poczuły wtedy, że państwo, prokurator, policjant wkroczył do ich sypialni. I to trzeba przerwać. Trzeba dać sygnał, że państwo zachowuje wstrzemięźliwość w ocenie tych bardzo intymnych sytuacji życiowych - powiedział.
Roman Giertych podkreślił, że kobietom trzeba zapewnić nie tylko odpowiedni kompromis w kwestii aborcji, ale także zapewnić ciężarnym odpowiednie wsparcie finansowe.
W naszej galerii zobaczysz, jak zmieniał się Roman Giertych: