„Super Express”: – Na tablicy w Hucie Pieniackiej na Ukrainie pojawiły się szkalujące Polaków napisy. Mówią o „bandytach z AK”. Ostro zareagował premier. Co się dzieje na linii Warszawa–Kijów?
Robert Tyszkiewicz: – Na pewno sytuacja nie mogła pozostać bez reakcji polskiej strony, ale musimy jednak pamiętać, że to nie tablice i pomniki są dziś najważniejsze w polskiej polityce wschodniej ani w relacjach naszego kraju z Ukrainą. Niezależnie od tego, jak bardzo nieprawdziwe i krzywdzące dla nas mogą być pewne napisy.
– Dlaczego?
– Pamiętajmy, że wszystko to ma miejsce w bardzo specyficznej sytuacji międzynarodowej, w której ważą się losy Białorusi. Rosja miesza się w wewnętrzne sprawy naszego sąsiada, jest to i dla Warszawy, i dla Kijowa niebezpieczne. Kluczową kwestią jest wspólne stanowisko Polski, Litwy i właśnie Ukrainy w tej sprawie. A skupianie się na sprawach historycznych, choćby nie wiem jak bardzo dla Polaków bolesnych, na pewno ani Polsce, ani Ukrainie nie służy.
– Pamiętajmy jednak, że dialog z Ukraińcami, którego potrzeby nikt nie neguje, jest utrudniony właśnie z uwagi na kwestie historyczne.
– Sprawy wzajemnych trudnych relacji między naszymi państwami do dziś nie zostały uregulowane. I trzeba liczyć się z tym, że jeszcze wiele lat minie, zanim do pełnego pojednania historycznego między Polską a Ukrainą dojdzie. Nie zmienia to faktu, że w tym czasie wsparliśmy jako kraj dwa Majdany, poparliśmy starania Ukrainy o integrację z Zachodem, współpracowaliśmy w ramach Partnerstwa Wschodniego. Patrząc na relacje z Ukrainą, trzeba rozdzielać kwestie trudnych relacji dotyczących historii obu państw od współczesnej polityki i interesów, które są wspólne. Mam nadzieję, że nie utkniemy w przesadnym podkreślaniu różnic, bo oba nasze kraje na tym stracą. Zyskuje jedynie Rosja.
– Sugeruje pan, że strona rosyjska mogła maczać palce w prowokowaniu wzajemnych animozji?
– Oczywiście, że tak. Przypomnę, że gdy kilka lat temu doszło do prowokacji antyukraińskich w Polsce, to natychmiast one rezonowały w portalach noworosyjskich – czyli tych prowadzonych przez prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy. Mówiono tam o polskim faszyzmie itd. Tu może być podobnie.
– Nie brak głosów, że Huta Pieniacka była przez lata symbolem pewnego pojednania między Polską i Ukrainą, odbywały się tam wspólne obchody. To, co się stało, może być końcem pewnego pozytywnego etapu we wzajemnych relacjach?
– Huta Pieniacka faktycznie była miejscem, w którym do tego pojednania dochodziło. Jednak nikt nie neguje, że te wzajemne relacje dotyczące historii były i będą trudne. Więc powtórzę raz jeszcze – należy rozdzielić ścisłą współpracę w sprawach bieżących, jak w kwestii Białorusi, od oceny spraw historycznych.
Rozmawiał Przemysław Harczuk