Mariusz Błaszczak

i

Autor: Marcin Wziontek / SE

Rekonstrukcja rządu. Błaszczak o swojej przyszłości w rządzie. Co na to Kaczyński?

2020-09-03 7:54

- Już ma, tak jak na wszystkie inne obszary naszego życia. Zwróćmy uwagę na to, jak zmieniają się obyczaje społeczne – unikamy zbiorowisk, nosimy maseczki, nie podajemy ręki na powitanie. To co kiedyś było nie do pomyślenia, dzisiaj staje się często objawem zdrowego rozsądku. I te zmiany również wpłynęły na siły zbrojne, zarówno na nasze, jak i na wojska sojusznicze. Przy okazji moich spotkań z amerykańskimi politykami i dowódcami wielokrotnie poruszaliśmy temat bezpieczeństwa naszych żołnierzy i zawsze wspólnie uznawaliśmy to za najważniejszy priorytet. Tak działo się podczas doskonale przeprowadzonego ćwiczenia Defender i tak jest kontynuowane teraz - mówi "SE" minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak.

„Super Express”: - Tradycyjne obchody rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte minęły w tym roku pod znakiem konfliktów. Władze Gdańska mają żal do rządu, że odebrał im prawo do organizacji tych obchodów. Prezydent Gdańska nie miała możliwości wygłoszenia przemawienia. Czy nie można było załatwić tej sprawy w sposób polubowny? I czemu w zasadzie rząd przejął organizację?

Mariusz Błaszczak:- Dla mnie rzeczą priorytetową było i jest najlepsze i godne upamiętnienie poświęcenia i bohaterstwa obrońców Westerplatte. Dzisiejsi żołnierze Wojska Polskiego są spadkobiercami Westerplatczyków. Dlatego 1 września to Wojsko Polskie – już w tym roku zorganizowało na najwyższym poziomie i będzie organizowało w przyszłości uroczystości rocznicowe. Uroczystości o charakterze państwowym, co zapewnia najbardziej godny ich przebieg oraz opiekę państwa nad Westerplatte.

- A organizacja uroczystości przez samorząd Gdańska i ochrona przez niego tego miejsca budziła jakieś wątpliwości?

- To miejsce było przez lata było zaniedbane. Dopiero teraz – kilkadziesiąt lat po wojnie - na tym terenie prowadzone są prace ekshumacyjne, dzięki którym udało się zidentyfikować 5 żołnierzy poległych w walce w pierwszych dniach niemieckiej agresji. Doprowadziliśmy do tego, że ci ludzie zostali godnie potraktowani, że w najbliższym czasie powstanie cmentarz, na którym spoczną. Przypominam, że wydarzenia, które organizuje wojsko np. w stolicy także nie przewidują wystąpień samorządowców.

- Ale coś się jakościowo zmieniło w tegorocznych obchodach wobec lat wcześniejszych? Coś, czego, pana zdaniem, brakowało? Bo może wszystko było jednak odpowiednio godnie.

- W tym roku na Westerplatte zabrzmiał po raz pierwszy głos weterana i kombatanta. Najważniejsze jest to, żeby postawa bohaterstwa żołnierzy września 1939 roku, którzy bronili Westerplatte, była wzorem do naśladowania dla dzisiejszych żołnierzy Wojska Polskiego. Stąd też zapalony podczas uroczystości Znicz Pokoleń – jako przekazanie pałeczki między pokoleniami, od kombatantów II wojny światowej, poprzez obecnych żołnierzy, do harcerzy, którzy być może będą żołnierzami w przyszłości, do uczniów klas mundurowych ze szkół, które noszą imię Bohaterów Westerplatte. Ta sztafeta pokoleń to polski kod kulturowy, który stanowi o naszej tożsamości narodowej. Życzyłbym sobie, żebyśmy wszyscy razem, niezależnie od opcji i poglądów, umieli godnie przeżywać takie wydarzenia. 

- A jakie są rządowe plany dotyczące Westerplatte? Bo są głosy, że chodziło tylko o to, żeby przejąć organizację uroczystości.

- Jeśli chodzi o plany, to zapewniam, że Westerplatte już nigdy nie będzie zaniedbane. Obszar wliczający willę oficerską, wartownię nr 3 oraz sam Pomnik Obrońców Wybrzeża, decyzją wojewody, przeszedł na własność Skarbu Państwa. Będzie zarządzany przez Muzeum II Wojny Światowej, by w przyszłości mogło tu powstać Muzeum Westerplatte. Niech to będzie symbol zmian jakie czekają Westerplatte. Zmian gwarantujących godność i właściwą oprawę tego wyjątkowego miejsca.

- Od historii przejdźmy do współczesności i bardzo aktualnej kwestii protestów na Białorusi. Jaką rolę widzi pan dla Polski?

- Widzę ją w formie mediacji i pomocy. I taką koncepcję przyjął polski rząd. Polska, wraz z krajami bałtyckimi, zaproponowała mediacje, bo to właśnie my stanowimy modelowy przykład na przeprowadzenie pokojowej transformacji ustrojowej. Chcemy dzielić się naszymi doświadczeniami.

- Reżim Łukaszenki oskarża Polskę o mieszanie się w wewnętrzne sprawy Białorusi i próby rozgrywania społeczeństwa przeciwko władzy.

- Chcę wyraźnie podkreślić, że popieramy demokratyczny ustrój i suwerenność Białorusi, ale rozwiązanie kryzysu, z jakim teraz zmaga się to państwo, możliwe jest wyłącznie w samej Białorusi. A do tego konieczne jest zaprzestanie stosowania przez reżim represji, zwolnienie więźniów politycznych oraz zezwolenie na powrót opozycjonistów z zagranicy. To proces. A Polska powinna i chce być w nim obecna, dlatego podejmujemy szereg działań. To m. in. program „Solidarni z Białorusią”, w którym skupiamy się na pomocy represjonowanym, wsparciu organizacji pozarządowych oraz niezależnych mediów białoruskich. Oddzielną natomiast kwestią są działania propagandowe reżimu, w których Polskę przedstawia się jako inspiratora protestów, a NATO jako potencjalnego agresora.

- No właśnie, Łukaszenkowska propaganda oskarża Polskę, że dąży do zagarnięcia Grodzieńszczyzny, a w Bydgoszczy ma działać centrum koordynujące działania przeciwko suwerenności Białorusi.

- Takim tezom stanowczo się sprzeciwiamy, bo są najzwyczajniej nieprawdziwe i obliczone na wewnętrzny użytek władzy skupionej wokół urzędującego prezydenta. Z podobną uwagą obserwujemy ćwiczenia i manewry wojskowe oraz – nazwijmy to – siłowe działania reżimu.

- Są one zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski?

- Obecnie nie dostrzegamy bezpośrednich zagrożeń. Ale mowa tu o strefie zainteresowania Rosji, w której znajduje się Białoruś. Dlatego należy się spodziewać działań i być gotowym na różne scenariusze.

- Zbliża się rekonstrukcja rządu, a właściwie to już ona trwa. Zmienili się szefowie resortów zdrowia i spraw zagranicznych. Czego spodziewać się po rekonstrukcji w MON? Pozostanie pan ministrem?

- Swoją misję, jaką powierzył mi rząd Prawa i Sprawiedliwości na stanowisku ministra obrony narodowej, traktuję jako służbę dla Rzeczpospolitej; konsekwentnie realizuję priorytety; a są nimi: zwiększenie liczebności Wojska Polskiego, modernizacja Wojska Polskiego oraz silne osadzenie w sojuszach. Muszę przyznać, że mam wiele powodów do satysfakcji, ale też wciąż dużo do zrobienia po latach zaniedbań. Niemniej też, tak jak i inni ministrowie, zawsze jestem do dyspozycji szefa rządu, żadne stanowisko nie jest dane dożywotnio.

- W rocznicę bitwy warszawskiej podpisano umowę o wzmocnieniu współpracy obronnej między Polską a USA. Wielu ma wątpliwości, czy zapisy o tym, że żołnierze amerykańscy, poza szczególnymi przypadkami, nie będą podlegać polskiej jurysdykcji...

- Zacznę od zapewnienia, że umowa ze Stanami Zjednoczonymi jest niepodważalnym sukcesem Polski i nie zawiera niczego co dla nas niekorzystne. Pieczętuje za to silny jak nigdy sojusz polityczno-wojskowy ze USA. Symbolicznie stało się tak, że podpisy pod nią złożyliśmy właśnie w 100. rocznicę zwycięskiej Bitwy Warszawskiej. Nie mogę sobie wyobrazić lepszego nawiązania do historii naszego narodu.

- A jeśli chodzi o szczegóły prawne i wspomniane wątpliwości?

- Co do uwarunkowań prawnych, zaznaczam, że umowa nie wprowadza nowych zasad jurysdykcji karnej nad żołnierzami USA, a podtrzymuje je w dotychczasowym kształcie – przyjętym już w 2009 roku. Oznacza to, że personel USA w żaden sposób nie zostanie wyłączony spod polskiej jurysdykcji.

- To oznacza, że zarzuty są bezpodstawne?

- Nasz wymiar sprawiedliwości w każdym przypadku, który uzna za szczególnie istotny, może zdecydować o cofnięciu pierwszeństwa w sądzeniu Stanom Zjednoczonym. Co oznacza, że to my będziemy mogli osądzić sprawcę czynu, jeżeli suwerennie uznamy to za właściwe. Takie prawo będzie nam przysługiwało każdorazowo i każdy przypadek będziemy traktować indywidualnie. Zapewniam jednak, że system ten sprawdzał się do tej pory i sprawdzi się w przyszłości, tym bardziej, że żołnierze USA naruszają prawo wyjątkowo rzadko. Pamiętajmy jeszcze o tym, że to my jako państwo zabiegaliśmy o zwiększenie obecności wojsk USA w Polsce. A niesie to za sobą zarówno korzyści, jak i obowiązki. Jestem przekonany, że zwiększona obecność wojsk USA w Polsce to praktycznie same korzyści – wojskowe, gospodarcze i polityczne.

- A czy pandemia koronawirusa będzie miała wpływ na stacjonowanie amerykańskich wojsk w Polsce?

- Już ma, tak jak na wszystkie inne obszary naszego życia. Zwróćmy uwagę na to, jak zmieniają się obyczaje społeczne – unikamy zbiorowisk, nosimy maseczki, nie podajemy ręki na powitanie. To co kiedyś było nie do pomyślenia, dzisiaj staje się często objawem zdrowego rozsądku. I te zmiany również wpłynęły na siły zbrojne, zarówno na nasze, jak i na wojska sojusznicze. Przy okazji moich spotkań z amerykańskimi politykami i dowódcami wielokrotnie poruszaliśmy temat bezpieczeństwa naszych żołnierzy i zawsze wspólnie uznawaliśmy to za najważniejszy priorytet. Tak działo się podczas doskonale przeprowadzonego ćwiczenia Defender i tak jest kontynuowane teraz.

- Jak w praktyce wygląda wojsko w czasach koronawirusa?

- Podstawą jest reżim sanitarny i świadomość zagrożenia. Żołnierze to rozumieją i stosują, bo dla nich jest naturalne zdyscyplinowanie i stosowanie procedur. Dlatego, w dużym stopniu właśnie dzięki temu, ale również sprawności naszych służb sanitarnych, udało się uniknąć większych ognisk zakażeń wśród żołnierzy polskich i amerykańskich. Co chciałbym jeszcze podkreślić w temacie koronawirusa, to działanie naszego wojska w trakcie epidemii. Bo oprócz tego, że żołnierze cały czas utrzymywali wymagane zdolności bojowe, to również codziennie tysiącami pomagali medykom, policjantom i pogranicznikom. Teraz u progu nowego roku szkolnego wojsko będzie także zaangażowane w pomoc logistyczną szkołom. Jestem dumny z całego zaangażowania Sił Zbrojnych w walkę z pandemią.

Rozmawiała Sandra Skibniewska