gen. Roman Polko

i

Autor: Piotr Blawicki gen. Roman Polko, były dowódca GROM i wiceszef BBN

Gen. Polko: Raz przyszedł do mnie szef Żandarmerii. Wyrzuciłem go

2017-02-17 3:00

Generał Roman Polko w "Super Expressie": - BOR niech pozostanie BOR-em. Coraz to nowe plany zmian, rewolucje na pewno tej służbie nie pomagają. I na bank negatywnie odbijają się na nastrojach funkcjonariuszy, którzy powinni mieć komfort pracy i możliwość wykonywania swoich obowiązków, czyli ochrony najważniejszych osób w państwie.

"Super Express": - Po wypadku premier Beaty Szydło pojawiają się nowe pomysły na zreformowanie Biura Ochrony Rządu. Reorganizacja, zmiana nazwy. Pojawiły się też sugestie podporządkowania BOR Żandarmerii Wojskowej. To krok w dobrym kierunku?

Roman Polko: - To nie są dobre pomysły. BOR niech pozostanie BOR-em. Coraz to nowe plany zmian, rewolucje na pewno tej służbie nie pomagają. I na bank negatywnie odbijają się na nastrojach funkcjonariuszy, którzy powinni mieć komfort pracy i możliwość wykonywania swoich obowiązków, czyli ochrony najważniejszych osób w państwie.

- Ale do wypadków dochodzi jednak w ostatnim czasie często. Wypadek kolumny prezydenta Andrzeja Dudy, gdy pękła opona, potem był wypadek ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza. Co należy zrobić, by tego typu groźnych zdarzeń uniknąć?

- Myślę, że to kwestia organizacji BOR. To, co trzeba zrobić, to pomyśleć nad doinwestowaniem, poprawą systemu szkolenia, promocją tych, którzy są profesjonalni w tej robocie. Ale podporządkowanie Żandarmerii Wojskowej niczego pozytywnego nie wniesie. Oczywiście zmieniając organizację, można wprowadzić lepsze współdziałanie między służbami. I na przykład BOR mógłby wykorzystać infrastrukturę innych formacji, w tym Żandarmerii Wojskowej. Na przykład w Warszawie flotę samochodową mógłby utrzymywać BOR, a w Krakowie, Gdańsku, Wrocławiu i miastach, z których politycy często korzystają - Żandarmeria Wojskowa. Ale to rzecz do dyskusji. Natomiast rewolucja i likwidacja BOR, podporządkowanie go innym podmiotom niczemu nie pomogą.

- Skąd w ogóle pomysł podporządkowania BOR Żandarmerii Wojskowej?

- Być może jest to nagła potrzeba zmian po ostatniej serii zdarzeń. Myślę jednak, że najgorsze są pomysły, które biorą się nie wiadomo skąd i nie znajdują żadnego uzasadnienia. Sam to przerabiałem. Gdy byłem szefem GROM, jednostka miała zostać podporządkowana właśnie Żandarmerii Wojskowej. Komendant tej służby nawet przyszedł do mnie. Ale ja wyrzuciłem go za drzwi. Przepraszam, grzecznie wyprosiłem go z jednostki. On mi się potem odgrażał. Później były jeszcze absurdalne plany przeniesienia GROM pod Jelenią Górę. Takie pomysły jeżeli się zrodzą w głowie polityków, powinny być najpierw przeanalizowane przez ekspertów, analityków wojskowych, ale na pewno nie mogą trafiać do przestrzeni publicznej. To psuje morale żołnierzy i funkcjonariuszy.

- Trwa dyskusja o okolicznościach wypadku z udziałem pani premier, toczy się wokół tego nawet spór polityczny. Jak pan go ocenia?

- W przeciwieństwie do niektórych polityków nie jestem na tyle dobrym ekspertem, żeby już dziś stwierdzić, że 21-letni kierowca seicento był wszystkiemu winny. Wszystko powinno rozstrzygnąć się na sali sądowej. Dlatego bardzo dobrze, że ten młody człowiek będzie miał zapewnioną odpowiednią pomoc prawną. Bo w zetknięciu z administracją państwową z pewnością takowej pomocy potrzebuje. Szczególnie gdy słyszymy, że jedynymi świadkami w sprawie jest jedenastu funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, a zabrakło tych świadków, którzy z zewnątrz mogli to zdarzenie widzieć.

Zobacz także: Macierewicz ma "sadystyczne zachowania"? Tak uważa były szef SKW