- To było jakieś wielkie nieporozumienie. Mam żółty czepek, doskonale pływam – tłumaczy nam były europoseł. Kilka dni temu na plaży w Łazach powiewała czerwona flaga. Na strzeżonych kąpieliskach ratownicy pilnowali przestrzegania zakazu. Ale Janusz Korwin-Mikke wybrał niestrzeżoną plażę. I podobno ktoś zaalarmował ratowników, że na niestrzeżonej plaży tonie człowiek.
- Pomogłem mu wyjść z morza. Był osłabiony – relacjonuje nam Adam Szczepankowski (50 l.), ratownik z Łaz. - Bałtyk nie był spokojny, a przy wstecznych prądach i blisko brzegu można stracić grunt pod nogami i o własnych siłach nie wyjść na brzeg. Tak było w tym przypadku – dodaje.
Inaczej akcje opisuje Korwin – Mikke. - Podszedłem do ratowników w Łazach i powiedziałem, że chcę sobie popływać. Jak wracałem po jakimś czasie spokojnie, to na brzegu stało dwóch ratowników i mówią mi, że muszą mnie ratować, bo dostali sygnał, że ktoś się topi. No w tym kraju nie można nawet utopić się spokojnie ( śmiech). Ja pływam jak ryba – zapewnia nas Janusz Korwin Mikke.