"Super Express": - Jeszcze przed publikacją raportu Millera narosło wokół niego mnóstwo kontrowersji, emocji i teorii spiskowych. Nie dałoby się uniknąć chociaż części z nich, jeśli raport zostałby upubliczniony znacznie wcześniej?
Paweł Olszewski: - Podstawowym celem, który powinien nam wszystkim przyświecać, jest dojście do prawdy. Presja czasu nie powinna być determinantą tego, kiedy raport ma zostać opublikowany. Powinien zostać upubliczniony wtedy, kiedy jest rzetelnie przygotowany, wszelkie okoliczności są wyjaśnione i nie ma miejsca na niedomówienia i insynuacje. Dlatego termin publikacji raportu jest dla mnie absolutnie rzeczą wtórną.
- Pewnie nie byłoby tej presji czasu, gdyby premier Tusk nie ogłaszał kilka razy daty jego upublicznienia. Początkowo mieliśmy go poznać już w lutym.
- Szczerze mówiąc, nie mam najmniejszych wątpliwości, że bez względu na to, kiedy raport byłby opublikowany - dla opozycji, a przede wszystkim PiS, termin byłby zły. Gdyby upubliczniono go dajmy na to w marcu, podniosłyby się głosy, że jak można go przygotować w tak krótkim czasie, skoro nie można jeszcze wszystkiego zbadać. Teraz słychać argumenty, że data publikacji to gra wyborcza.
- A może po prostu wyraz troski o rzetelność raportu i szybkie poznanie prawdy?
- Przypomnę, że nad raportem pracowali wybitni specjaliści, których o złą wolę nie można posądzić. Działania opozycji to, w moim przekonaniu, po prostu cyniczne rozgrywanie tej tragedii do celów politycznych.
- Co do pełności raportu można mieć jednak wątpliwości. Nie mamy wszystkich dokumentów, o które prosiliśmy Rosjan. Tu też opozycja wykazuje się cynizmem?
- Nie mam najmniejszych wątpliwości, że raport komisji Millera będzie pełny i rzetelny.
- Myśli pan, że będzie on w stanie przekonać wszystkich tych, którzy podważają wiarygodność komisji Millera i którzy bardziej wierzą Antoniemu Macierewiczowi niż ministrowi spraw wewnętrznych?
- PiS przyjął jako kluczowy element kampanii wyborczej tragedię smoleńską i bez względu na to, jaka byłaby treść raportu ministra Jerzego Millera, partia Jarosława Kaczyńskiego kwestionowałaby jego zapisy. Nie liczyłbym więc na jakiekolwiek pozytywne reakcje w tym zakresie.
- Padają oskarżenia pod adresem PO, że publikacja raportu niedługo przed wyborami to próba wrzucenia PiS w ramy retoryki smoleńskiej. A wy unikniecie debat na temat sytuacji w kraju.
- Nie mogę się z taką interpretacją zgodzić. Termin publikacji raportu jest zupełnie niezależny od bieżącego życia politycznego. Mieszanie tego byłoby rzeczą po prostu niewłaściwą. PiS jednak chce o tym rozmawiać i wykorzystywać tragedię smoleńską do bieżącej polityki. I robi to w sposób uporczywy.
- Styczniowa publikacja raportu MAK wywołała burzę, trafiając jednocześnie do międzynarodowej opinii publicznej. Uważa pan, że po ponad pół roku raport Millera będzie silną odpowiedzią na rosyjskie ustalenia, często krzywdzące dla Polaków?
- Myślę, że oddźwięk będzie znaczny, bowiem waga tragedii jest olbrzymia. Dlatego ten raport będzie przedmiotem analiz i dyskusji publicznej. Co do tego nie mam wątpliwości.
- Eugeniusz Kłopotek mówił nam niedawno, że Platforma utajni fragmenty raportu. Co kombinujecie?
- Nic mi nie wiadomo, żeby raport nie miał być opublikowany w całości. Premier jednoznacznie zapowiedział, że właśnie tak się stanie.
- Była sugestia, żeby treść raportu najpierw poznały rodziny ofiar katastrofy. Nie można było tego zrobić?
- Uważam, że ta tragedia dotyczy całego naszego narodu. Rodziny ofiar zostały zaproszone na prezentację raportu. Dla przejrzystości życia publicznego lepiej jest, jeśli wszyscy poznają jego treść w jednym czasie. Unikniemy w ten sposób przecieków i szczątkowych informacji.
Paweł Olszewski
Rzecznik klubu Platformy Obywatelskiej