Rafał Ziemkiewicz:Zejście do poziomu Newsweeka

i

Autor: Andrzej Lange

Rafał Ziemkiewicz o rozłamie w PiS: Powstrzyma ich strach przed Kaczyńskim

2018-01-13 3:00

Czy w PiS może dojść do rozłamu? Komentuje Rafał Ziemkiewicz, publicysta "Do Rzeczy".

"Super Express": - Czy po dymisji ministra Antoniego Macierewicza, a przede wszystkim po ostrej reakcji na tę dymisję ze strony części sympatyków PiS możliwy jest podział w obozie zjednoczonej prawicy?

Rafał A. Ziemkiewicz: - Na ten moment nie. Potencjalni rozłamowcy, którzy budują narrację, że Antoni Macierewicz to największy Polak od czasu Józefa Piłsudskiego, który został zniszczony przez długie ramię Moskwy, nie mają odwagi zaadresować tych słów ku faktycznemu sprawcy rekonstrukcji, czyli Jarosławowi Kaczyńskiemu. Ich złość kieruje się przeciwko Andrzejowi Dudzie, który miał rzekomo "wyszantażować" tę dymisję. To oczywiście uwłacza komendantowi - Jarosław Kaczyński wychodzi na głupka, który dał się zaszantażować. No, ale przekroczeniem Rubikonu nie jest.

- Po lipcowych wetach prezydenta premier Jan Olszewski chwalił decyzję Andrzeja Dudy, czyli wystąpił wbrew radykalnemu skrzydłu. Teraz jednak broni Antoniego Macierewicza i mówi o grożącym podziale w obozie dobrej zmiany.

- Ale to akurat dla radykałów nie ma większego znaczenia. Zofia Romaszewska też była wielkim autorytetem, a gdy poparła weta prezydenta, sama stała się obiektem ataków. Natomiast rozłamu w tej chwili nie będzie. To jest cały czas utrzymywane w ramach wojny frakcyjnej, gdzie każda grupa stara się coś dla siebie ugrać, w ramach jednej formacji. A do Jarosława Kaczyńskiego zwracają się jako do arbitra: "wodzu, dałeś się oszukać, wodzu, popatrz na nas, my dobrzy, nas wesprzyj, ich nie wspieraj". A więc PiS to wytrzyma. Zresztą nie wydaje mi się, by nawet gdyby Antoni Macierewicz zdecydował się na wyjście z partii i budowanie własnej formacji, wyprowadził z PiS większą grupę osób. Po prostu takie podziały mają miejsce nie w czasie, gdy partia jest u władzy, ale wtedy, gdy udział we władzy się kończy.

- Zwolennicy Antoniego Macierewicza mówią, że każdy lider musi dopieszczać przede wszystkim zdeklarowanych wyborców, a dopiero potem iść w kierunku centrum. Na ile można szacować wyborców radykalnego skrzydła PiS i czy rzeczywiście to oni decydują o wygranej w wyborach?

- Myślę, że to grupa pokrywająca się z liczbą Polaków przekonanych, że w Smoleńsku z rozkazu Putina zamordowano prezydenta i Polską delegację lecącą do Katynia. Nie znam dokładnych wyników badań, ale to grupa 10-15 proc. I to faktycznie elektorat bardzo istotny, który pozwolił PiS przetrwać osiem lat w opozycji. A co więcej - pozwolił przetrwać Jarosławowi Kaczyńskiemu jako liderowi PiS. Bo partia wybory może przegrywać, ale zazwyczaj kierownictwo się zmienia. Tu pozycja Kaczyńskiego była niepodważalna właśnie dzięki twardemu elektoratowi. Jednak o ile elektorat twardy pozwala w polityce przetrwać, o tyle o wygranej w wyborach decyduje elektorat centrowy.

- I PiS po wyborców centrum idzie. Twardy elektorat czuje się marginalizowany?

- W tej chwili jednak dominuje przekaz o wspólnej drużynie. Oni mogą ponarzekać, ale ostatecznie i tak będą skazani na PiS. Przynajmniej dopóty, dopóki liderem jest Jarosław Kaczyński. Gdy z jakiegokolwiek powodu liderem być przestanie, obóz radykalny będzie z pewnością ważnym elementem w walce między poszczególnymi środowiskami zjednoczonej prawicy. Może to przypominać dekompozycję sanacji po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego w 1935 roku.

Czytaj: Macierewicz zabrał głos PIERWSZY raz po dymisji. Mówi, co będzie robił

Nasi Partnerzy polecają